Popularne wpisy

Chanel Eyes Collection
Zobacz Wpis
Chanel Hydra Beauty
Zobacz Wpis
Burberry Complete Eye Palette
Zobacz Wpis
Na górę
7 lut

Bielenda otulona bawełną

Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień! o tfu, wróć to nie ten temat.
Kto nie zna produktów Bielenda ręce w górę. Zapewne każda z nas miała zapewne mniejszą lub szerszą styczność z produktami tej firmy. Ja od dłuższego już czasu bratam się z bawełną, większości kojarzącą się z t-shirtami i innymi produktami asortymentu odzieżowego. Jedwab, kaszmir czy bawełna to dziś nie tylko świat wielkich kreatorów mody, ale również producentów kosmetyków. Produkty zawierające mleczko z bawełny sprawiają że naskórek jest prawidłowo nawilżony, a cera staje się odżywiona i wygładzona. No to prócz noszenia bawełnianych koszulek od niespełna miesiąca “noszę” też na skórze ciała subtelne mleczko, a na twarzy krem na dzień “Bawełna” do cery suchej i wrażliwej.

Strona wizualna jest lekka, tak! to dobre określenie dla opakowań z przewagą bieli i różu. Prócz tego wykonane są one z twardego tworzywa polipropylenu i przeznaczone są po opróżnieniu do recyklingu (to tak na marginesie jeśli wśród Was znajdą się zwolenniczki ekologii i dbałości o środowisko, do których ja bez wątpienia się zaliczam). Szatę graficzną stanowią naklejki z nadrukiem włókien bawełny oraz wszelkimi zbędnymi dla konsumenta informacjami typu: skład (tutaj niestety parabeny i oleje mineralne), sposób w jaki należy produkty w siebie wsmarowywać, do czego i dla kogo, kilka znaczków typu certyfikaty, wspomniany wyżej recykling i mój ulubiony, ten z króliczkiem w tle.

A teraz do clou sprawozdania z tego jak się “nosi ten mój bawełniany strój” z metką od Bielenda.
Od razu zaznaczę, że posiadaczką cery wrażliwej nie jestem, za to tak, w zimie doskwiera mi suchość skóry, dlatego ostatnio występujące minusowe temperatury stworzyły idealne warunki do wypróbowania produktów.
Mleczko – białe, dość lekkie i dobrze wchłaniające się. Temat wygląda identycznie w przypadku kremu do twarzy, który dodatkowo świetnie sprawdzi się w roli bazy pod makijaż. Jest tylko jeden szkopuł w stosowaniu tych dwóch fantastycznie pachnących cudeniek, należny bowiem zwrócić szczególną uwagę (zwłaszcza w przypadku stosowania kremu) na ilość jaką nakładamy na skórę. Niewielka dobrze się wchłonie, nawilży i odżywi nam skórę, która trzyma się w tej kondycji nawet podczas dokuczliwych mrozów. Zbyt duża dawka wchłania się wolno i pozostawia tłustawy film na skórze twarzy co może nieco utrudnić wykonanie makijażu.

Mleczko-tu jest dowolność, wchłania się lepiej i można nieco poszaleć z ilością, choć nie wiem czy jest taka konieczność. Po prostu produkty są wydajne 😉
Wróce jeszcze na chwile do zapachu, który według mnie jest zniewalający. Delikatny, subtelny i niesamowicie przyjemny dla nozdrzy. Jak już wspominałam podczas stosowania maseczki, nie wiem jak i czy pachnie włókno bawełny, ale po otwarciu słoiczka z kremem, rzuceniu wzrokiem na opakowanie na myśl przywodzi mi to połączenie bawełnę właśnie i nie wiem doprawdy jak producent osiągał ten zapach, ale nie ma w nim ni krzty sztuczności.

Cena i dostępność jest plusem. Produkty Bielenda znajdziemy bowiem w każdej drogerii stacjonarnej czy internetowej. Ceny nie są szaleńcze i oscylują w granicach 13-15zł. Skuszeni?

Obsession