
Co do zasady to jestem dziewcze pozytywne i optymistyczne mam nastawienie do świata 😀 Niemniej staropolskim zwyczajem pomarudzę dziś i to znacznie, na pogodę przede wszystkim.
Ale co by zachować pogodny charakter opowiem o plusach dzisiejszego posta, w którym goście chamerykańcy o fetyszystycznych numerkach 18, a dokładniej 118 Pink Satin, delikatny, wesoły róż oraz 418 Caring Coral lekka cegła? Bo na pewno, co powiem nieskromnie ładne zdjęcia tu znajdziemy (choć co najgorsze pokazują stan moich okien, które szybcikiem winne być umyte, ale co zrobić jak ja antyświętowa i na święta zapewne ich nie umyję), opakowania balsamów są bardzo przyjazne oku, złoto i pastele je łechtają i aż od tego patrzenia się chce ich używać, często i gęsto.
No ale z tym używaniem to już tak różowo nie jest…
No ale z tym używaniem to już tak różowo nie jest…

Balsamo/pomady mają miły dla nosa zapach (czyli mamy kolejny plus, naprawdę się staram ;D), ale posmak? oj ten to mi zalazł za skórę, plastikiem mi to zajeżdża niemożliwie i pogodzić się z tym nie sposób. Przez cały czas trwania produktu na ustach ja czuję ten smaczek co doprowadza mnie do szewskiej pasji (no ok, po czasie nieco przywykłam, a w czasie trwającego kataru to już nawet niespecjalnie go czułam).

Ale grad dziś padał, prawda? Co za paskudna pogoda nam się trafiła tej wiosny!