Kremik przybył do mnie ze sklepowej półki, a dokłanie rzecz ujmując z tej sephorowej bo w niej to marka Yes wystawia swoje produkty. Gdyby nie fakt megahiperodjazdowych promocji pewnie nieprędko bym go zakupiła a tak sobie go mam za 25zł a czy jestem z tego faktu zadowolona o tym poniżej. Zapraszam
Krem zapakowany jest w kartonik, uroczy, kolorowy z nadrukiem kilku najwazniejszych i niezbędnych informacji typu dla kogo, na co i po co oraz ze składem. Lista jest długa i zdaje się nie miec końca, ale gdy już z grubsza przez nią przebrniemy naszym oczom ukaże się podumowanie o następującej treści “Free of Parabens, petroleum and SLS”
Słowem wyjaśnienia nie jestem przeciwniczką preparatów, w których widzę słowo paraben, SLS czy inne które przyprawia co poniektórych o trwogę; ale umiem docenić gdy produkt jest wolny od tego typu substancji. Staram się jednak tez nie folgować i unikać kosmetyków, w których prym wiodą woski i oleje pochodzące z przerobu ropy naftowej przyprawione długaśną listą konserwantów i detergentów. Wszystko dla ludzi tylko z umiarem.
Dalej znajdziemy tubkę z twardego tworzywa z tłokiem- uwielbiam takie rozwiązania, zwłaszcza gdy tłok się nie zacina, a ten tutaj sunie gładko uwalniając ostatnie gramy kremu. Kremu jak wpomniałam puszystego, dość gęstego i zwartego. Zapach utrzymany jest w lekkim tonie, nie wiem czy podoba mi się on czy nie, ale przypuszczam, że osoby wrażliwe może drażnić. Formuła kremu pozwala na bardzo oszczędne traktowanie oraz dość dobrą wchłanialność, ja z powodzeniem i bez rolowania czy innych niechcianych efektów stosowałam go pod makijaż.
A teraz konkrety, czyli to co krem robi z moją skórą: poziom nawilżenia (choć nie wiem czy w domowych warunkach jest mierzalny) uważam za dobry i twarz w okresie stosowania pozbawiona była przesuszeń więc myślę, że na tym polu dość dobrze się spisał. Niestety gdy skóra po wakacyjnych kąpielach słonecznych potrzbowała pomocy i wymagania były wyższe, krem z ledwością wyrabiał i zmuszona byłam sięgnąć po coś bardziej odżywczego (marchewkowy nawilżacz nie wystarczał by ratować moją przesuszoną, jakby wiotką skórę). Myślę więc, że krem jest dobrym rozwiązaniem dla zwykłych, nieekstremalnych warunkow pogodowych.Poza tym nie zapychal i przyzwoicie spisywał się przez cały, dwumiesięczny okres stosowania.