Popularne wpisy

Chanel Eyes Collection
Zobacz Wpis
Chanel Hydra Beauty
Zobacz Wpis
Burberry Complete Eye Palette
Zobacz Wpis
Na górę
19 kwi

Bielenda awokado&olejek arganowy

Dziś o dwóch produktach firmy Bielenda, przy czym ja zajęłam się awokado, natomiast rodzicielka moja olejkiem arganowym.
Muszę przyznać, że płyn dość długo czekał na swoją premierę bo po prostu faza olejowa skutecznie mnie do niego zniechęcała. Oleje plus skóra mojej twarzy to niezbyt zgrany duet i kojarzy mi się z zazwyczaj z nieciekawymi niespodziankami po. Ale czytałam tu i ówdzie, że jest świetny i postanowiłam przekroczyć magiczną barierę hamującą 😉 Muszę przyznać, że hamulec puścił a ja jestem bardzo zadowolona z tego spotkania.

Dwufazę w soczystym kolorze zieleni dostajemy w małym, 125 militrowym opakowaniu zakończonym otworkiem. Aplikacja jest nieuciążliwa, wszystko jest dziecinne proste. Z makijażem oka (u mnie to zazwyczaj cień, kredka do brwi oraz tusz, lecz nigdy ten wodoodporny, choć zgodnie z tym co stoi na opakowaniu DUŻYMI LITERAMI produkt rozprawia się także z takim) radzi sobie znakomicie, nie podrażniając przy tym skóry wokół i jak i samego oka. To czego się najbardziej obawiałam to tłusta warstewka, która mogłaby pozostać po aplikacji; i mimo, że coś tam po zmyciu pozostaje nie powoduje to dyskomfortu choć ja stosuję płyn wyłącznie na noc.
W składzie znajdziemy silikony-olejek, stąd brak zapewne kleistość, czyli poczucia lepkości i tłustości a w zamian otrzymujemy poczucie jedwabistości, gładkości i miękkości skóry, a także olejek awokado, palmowy i kokosowy ale również (niestety dla niektórych) parabeny i inne konserwanty.

Ja znalazłam jeszcze jedno zastosowanie dla tego produktu. Mianowicie od dawna zmagając się z problemem mycia pędzli z ciężkich podkładów (typu Estee Lauder Double Wear, który uwielbiam) czy korektorów zastosowałam duwfazówkę do mycia włosia. Opierając się na prostej zasadzie podobnie rozpuszcza podobne odrobina płynu radzi sobie wybornie z tematem i w mgnieniu oka usuwa ciężkie składniki makijażu.

Nawet jeśli miałby mi służyć do tego drugiego celu wiem, że będzie stałym gościem na półce mojej łazienki gdyż koszt butelki to około 7zł.

Rodzicielce za to przypadło w udziale stosować krem +50 (cera bardzo dojrzała i sucha). Po przeanalizowaniu składu (a tutaj rzecz jasna olejek arganowy, kwas hialuronowy, konenzym Q10 i masło shea a także co cieszy mniej oleje mineralne, PEGi i mnóstwo konserwantów) i ocenie organoleptycznej przekazałam go mamie. Krem jest dość lekki i pięknie pachnie orzechami z miętą? co sama sprawdziłam w testach na dłoni 🙂 Ładnie się wchłania pozostawiając lekki, elastyczny film.
Opakowanie kremu to już standard jeśli chodzi o te serie Bielendy i stanowi okrągły słoiczek z kruchego tworzywa sztucznego.
Według zapewnień, a jest ich wiele, krem stosowany na noc wniknie do skóry stymulując jej odnowę, zregeneruje, nawilży i odżywi, wzmocni a także spłyci zmarszczki, linie mimiczne oraz kurze łapki, poprawi gęstość, sprężystość i elastyczność, złagodzi podrażnienia, zmiękczy naskórek i uczucie napięcia. Sporo tego i o ile mama finalnie była zadowolona bo przez okres stosowania kremu skóra była elastyczna, brak było przesuszeń czy napięć, tak o spłyceniu zmarszczek trudno tu mówić. Używała go z przyjemnością choć uznała, że jest to produkt dla niezbyt wymagających pań.
Koszt kremu o pojemności 50ml wynosi około 15zł.

Znacie te produkty Bielenda? Goszczą u Was czy u Waszym mam, babć?

Obsession