Kosz pojedynczego cienia: 20,90 zł
Czekoladowy Countryside jest mega połyskujący i napigmentowany, więc aplikowałam go oszczędnie. Mam wrażenie, że takie błyszczące odcienie mimo, że piękne sprawiają że moje oczy i makijaż są nieco przygaszone i smutne hmm może są nie dla mnie? kolor jest bardzo intensywny i trwały (stosowałam bez bazy), ma nieznaczna tendencje do osypywania się podczas aplikacji.
Skład umieszczony na opakowaniu informuje, że wewnątrz znajduje się:
Mika (CI 77019), Lauroyl Lysine; może zawierać: Dwutlenek Tytanu, Tlenek Żelaza, Ultramarynę.
Złoto o nazwie Scented Candles to mój zdecydowany faworyt gdyż ostatnimi czasy właśnie po takie kolory sięgam w makijażu. Jest niesamowicie satynowy i jedwabisty (nie wiem dlaczego na opakowaniu sugerują by nazywać go perłowym?), bardzo dobrze napigmentowy, o dobrej przyczepności 😉 do powiek. Bez bazy pozostaje w stanie nienaruszonym przez cały dzień (po 10h odnotowałam nieznaczne zebranie się w załamaniach co generalnie nie rzutowało na całości wykonanego makijażu). No piękny! mam ochotę nosić go codziennie.
Z bogatej palety różu który oferuje firma Everyday Minerals (aż 37, a wśród nich: “matte” czyli matowe, rześkie pokrycie, “shimmer” czyli piękne rozświetlenie, “sheen” czyli satynowy i promienny i “lucent” czyli transparentny delikatny wygląd) otrzymałam “shimmer” – ciepły róż o nazwie Like Lady Bird Lake z odrobiną ceglastych pigmentów i domieszką połysku. Róż zapakowany jest w mały, niezbyt poręczny pojemniczek z tworzywa sztucznego z zakrętką (to tester, mini na dodatek wiec by mówić o poręczności musiałabym mieć raczki dziecka a ze wiekowa jestem to wiadomo ;). Opakowanie cechuje ascetyzm, jest bardzo proste, a niewielka objętość sprawia, że świetnie sprawdza się jako produkt do kosmetyczki podróżnej. Wewnątrz sitko do aplikacji, pierwotnie zaopatrzone w naklejkę zabezpieczającą przed rozsypaniem w czasie transportu. Róż jest bardzo drobno zmielony z tendencją do delikatnego pylenia podczas otwarcia/ zamykania pojemniczka oraz podczas aplikacji. Posiadają dość gęsto upakowane drobinki rozświetlające, na szczęście na tyle drobne, że nie zrobimy sobie “krzywdy”.
Produkt stosowałam zgodnie z zaleceniami producenta oraz z typową praktyką jaką posługuje się przy nakładaniu różu. Do tego celu posłużył mi skośny pędzel Sephora nr 40, ewentualnie pędzel essence. Niewielką ilość produktu przesypałam do wieczka (niestety bardzo małego dlatego trzeba uważać by cień nie rozsypał się na boki) lub na dłoń po prostu. Po nabraniu na pędzel, tak aby ‘nasycił się’ różem, strzepałam nadmiar nad wieczkiem lekko uderzając nim o brzeg, po czym nakładam róż na policzki.
Pełnowartościowe, duże opakowanie mieszczące 4.8 grama produktu to koszt 33.90zł. Można także zaopatrzyć się w wersję mini -1.7 gram za odpowiednio 29.90zł lub tak jak ja w minitester pojemności 0,3 grama za 5.40zł.
Znacie produkty EDM? Macie wśród nich swoich ulubieńców czy raczej omijacie minerały?