Zawsze, na każdym etapie aż po dziś dzień, towarzyszy mi muzyka G. Ciechowskiego, wszystkie projekty, twórczość solowa. Klasyka
W wielu 11stu lat odkryłam zespół, który przez długi okres był tym jednym jedynym, zloty, depoteki, trasy koncertowe to był chleb powszedni. Dziś to sentyment, kolejne płyty nie porywają ale kapela nadal znajduje się w mojej ścisłej czołówce; synthpop, 80’s to jest to co lubię.
Depeszomania trwała długo aż odkryłam to co zrewolucjonizowało moją plejlistę na empeczy.
Muzyka z gatunku old school, industrial i ebm (Electronic body music). Uznana raczej przez wąskie grona, nie wpisuje się jakkolwiek w nurt popularny 😀 by nie przynudzać zaproponuje pionierów gatunku
i mój numer jeden, ciężki industrial od Skinny Puppy (zapraszam do obejrzenia teledysku, który w dobie dyskusji o testowaniu na zwierzętach jest trafionym)
Kolejnym, lżejszym już gatunkiem, który preferuję jest elektroclash (zarówno polski jak i zagraniczny; interesuje mnie wszystko co wychodzi ze stajni Gigolo)
Uwielbiam wszystko to co sygnuje Roisin Murphy
oraz The Knife
Gus gus (w ogóle mam sentyment do muzyki i filmu Islandii)
A jak mam nastroje melancholijne sięgam często po mieszankę darkwave, gothic, dark independent, np.
Dużo by tu mówić, i mogłabym tak bez końca bo chętnie umieściłabym tu Petera Gabriela, Garego Numana czy Petera Heppnera. Faktem jest, że bez muzyki żyć nie sposób
Pies. Co by jeszcze dodać smaczku i się chwalić bezwstydnie dodam, że wszystko to (prócz Pitera G, Cocteau Twins i The Knife) widziałam kilkakrotnie na koncertach a DCD obejrzę niebawem bo już w październiku w Warszawie z czego jestem niezmiernie rada :]