Popularne wpisy

Chanel Eyes Collection
Zobacz Wpis
Chanel Hydra Beauty
Zobacz Wpis
Burberry Complete Eye Palette
Zobacz Wpis
Na górę
25 lip

Orientana-balsam do ciala w kostce

Z trzech dostępnych babeczek, które „wypieka” Orientana wybrałam sobie tą „o smaku” imbiru i trawy cytrynowej. Mój wybór podyktowany był walką którą wymierzyłam w skórkę pomarańczową bowiem zgodnie z tym co obiecuje producent „wyciągi i olejki z imbiru i trawy cytrynowej pomogą w zwalczaniu cellulitu, zadziałają ujędrniająco i odświeżająco a także pomogą w usunięciu toksyn z tkanek podskórnych”. Dla jasności dodam, że moja walka nie polega na tym że leżę i pachnę w oczekiwaniu na cud. Produkty tego typu to dla mnie dodatek do treningów biegowych, do których niedawno powróciłam a które wcześniej stanowiły nieodłączny element mojego planu dnia. Aktualnie dałam sobie miesiąc (a w nim codzienny bieg w czasie 30-40min) tak by wbić się w odpowiedni tryb i nakręcić machinę, która od miesięcy stała bezużyteczna.

To słowem prologu a teraz o balsamie. Całość zapakowana jest w kartonik oraz dodatkowo w folię, którą ja owijałam babeczkę, czy też to co z niej pozostawało, po każdej aplikacji. Mam wrażenie (raczej nie mylne), że w przeciwnym wypadku kartonik szybko stałby się zatłuszczony, a w końcu to moja skóra mam absorbować produkt a nie papier. Orientana wymyśliła zmyślny wynalazek i zaprojektowała na tę okoliczność metalowe pudełko, które można dostać w gratisie przy zakupie 3 różnych balsamów lub też po prostu zakupić w cenie 13 złotych. Idea mi się podoba, cena wygórowana nie jest ale okrągłe pudełko po landrynkach też się nada 🙂

Duży plus należy się za skład*. Same smakowitości tam znajdziemy, dzięki czemu nasza skóra po aplikacji odwdzięczy się jędrnością, nawilżeniem i wzmocnieniem. Warstewka, która formuje się na skórze jest elastyczna i tworzy zgrany duet ze skórą, nie znajdziemy tu lepiej czy uciążliwej otoczki.

*Pełen skład INCI: Cera Alba (wosk pszczeli), Ricinus Communis Seed Oil (Olej z nasion rącznika pospolitego), Garcinia Indica Seed Butter (masło kokum), Theobroma Cacao Seed Butter (masło kakaowe), Cocos Nucifera Oil (olej kokosowy), Punus Amygdalus Dulcis Oil (olej migdałowy), Olea Europaea Husk Oil (olej oliwkowy), Sesamum Indicum Seed Oil (olej sezamowy), Helianthus Annuus Seed Oil (olej słonecznikowy), Triticum Vulgar Germ Oil (olej z kiełków pszenicy), Tocopherol (wit. E), Vitis Vinifera Seed Oil (olej z nasion winogron), Zingiber Officinale Root Oil (olejek imbirowy), Cymbopogon Schoenanthus Oil (olejek z trawy cytrynowej), Citrus Bergamia Leaf Oil (olejek bergamotowy), Citrus Medica Vulgaris Peel Oil (olejek z cytrona). Wszystkie składniki są naturalne, tłoczone na zimno, nierafinowane, nie poddawane obróbce mechanicznej.

Samo nakładanie jest dziecinne proste i w moim przypadku sprowadza się do masowania skóry ciała płaską stroną babeczki, czasem dodatkowo delikatnego masażu skóry. Kostka topi się pod wpływem temperatury ciała, wszystko sunie sprawnie i gładko.

Zapach jest intensywny i pozostaje na ciele naprawdę długi czas. Znajdzie uznanie wśród zwolenników zapachów świeżych, energetycznych gdyż mamy tu dominantę trawy cytrynowej, zdecydowanej i ostrej.

I wszystko było pięknie i ładnie gdyby nie kwestia ceny w starciu z wydajnością. Za uroczą babeczkę o wadze 60g trzeba zapłacić w sklepie internetowym 30zł. I nie miałabym nic przeciwko tej cenie, która może nie jest jakaś wygórowana mając na uwadze skład i efekty, gdyby nie fakt, że balsamu wystarcza na około 10-15 zastosowań na całe ciało. Zakładając, że używam balsamu regularnie, codziennie (czasami smaruję ciało 2 razy dziennie z uwagi na trening) babeczka wystarcza na bardzo krótki czas. Używanie „od święta”? jakoś tego nie widzę, uważam bowiem, że jak i w treningu tak i pielęgnacji potrzeba systematyczności i regularności stosowania. Trochę kosztowna impreza; miesięcznie należałoby na ten cel przeznaczyć 89zł (koszt 3 balsamów).
Obsession