Przedstawiam kolejne mazidło do ust prosząc jednocześnie o wyrozumiałość względem zdjęć pod roboczym tytułem “praktyczne wykorzystanie” 😀 Byłam i nadal jestem noga w tej materii 😉
DIORKISS  z numerkiem 578 to pomadka którą swego czasu promowała na zdjęciach reklamowych Kate Moss.  Mam  ją od kilku już miesięcy, na długo o niej zapomniałam – przyznaję lecz teraz jest moją faworytą. Kupiłam ją za grosze i fajnie jest ja mieć w swoim posiadaniu ale 120zł (lub coś na kształt) nie zapłaciłabym za ten produkt. Powody są następujące: niska wydajność, trwałość oraz nieodparte wrażenie, że to droższa (na pewno lepsza!) wersja Colour Riche Balm od L’oreal. Pomadka ta bowiem to nic innego jak lekkie masełko do ust, które świetnie nawilża wargi, szybko się zjada i nadaje lekki i kuszący kolor. W opakowaniu produkt jest mocno czerwony zaś na ustach przechodzi istną metamorfozę 😉 i otrzymujemy odcień o wiele łagodniejszy – to lekka czerwień zmieszana z malinowym różem. Pomadka jest niesamowicie satynowa, nie ma drobinek i jakiegokolwiek zapachu czy posmaku, który mocno dał mi się we znaki w przypadku masełek L’oreal. Dior zapewnia ustom niesamowity połysk i nawilżenie ale jest to efekt nietrwały i trwa zaledwie kilkanaście minut co jest wynikiem niestety mizernym. Po tym czasie pozostaje lekki malinowy kolor, który trwale okrywa usta choć trzeba też przyznać że usta nie mają tendencji do suchości pozostając nadal miękkie.  

Pomadka przyjemna lecz nie bez wad niemniej cieszy mnie jej obecność.

Opakowanie to już sprawa indywidualna, mnie się akurat podoba :] W zależności od kąta padania światła pokrywa się kolorami tęczy. Zobaczcie sami.