Popularne wpisy

Chanel Eyes Collection
Zobacz Wpis
Chanel Hydra Beauty
Zobacz Wpis
Burberry Complete Eye Palette
Zobacz Wpis
Na górę
8 gru

Empty space

W sumie to takie posty są  dla mnie czasochłonne do granic możliwości ale lubię je u innych no i jest okazja pochwalić lub zganić to co nie miało okazji pojawić się lub nigdy więcej na blogu się nie pojawi 😉 A trochę jednych i drugich jest, w ogóle denko wyszło mi takie że ho ho i ciut więcej. Zaczęły mi przeszkadzać puste kartoniki, pudełka, butelki, zajmowany za dużo przestrzeni w łazience więc dziś je zebrałam do kupy i pokazuję po czym wylądują (posegregowane!) w koszu.
Produkty podzieliłam na trzy sekcje. Pierwsza to produkty, które były poddane ocenie, ich recenzje znajdziecie na blogu (z prawej strony w polu “szukaj;) więc je jedynie pokażę na zdjęciu. W drugiej sekcji te, które z tych czy innych powodów mnie zachwyciły lub po które chętnie wrócę. No i trzy to jak łatwo się domyślić bubelki, produkty niespełniające swej roli czy takie, które mi się nie spodobały. Rzutem na taśmę dodałam także ogólną grupę (to ostatnie zdjęcie), gdzie umieściłam produkty, których żywot za moment się skończy więc by uniknąć sytuacji długiego magazynowania pustych opakowań już dziś trafiły na listę wyrzutków. No to lecimy:
Sekcja I: produkty oceniane już na blogu-ich pełne recenzje znajdziecie w wyszukiwarce (po prawej stronie)

od lewej: żel pod prysznic Isana, Sanoflore woda kwiatowa bio z róży, Stenders kojąco-nawilżający tonik do twarzy, Yves Rocher bio aloes, Yves Rocher hydra vegetal krem, Yves Rocher hydra vegetal serum, chusteczki Rival de loop
od lewej: L’occitane krem do rąk, Tołpa Futuris krem pod oczy, podkład Estee Lauder Double Wear, Fluid Under20, Matricium od Bioderma, Image Skincare  Ormedic krem do twarzy, Orientana balsam w kostce, płuanka octowa Yves Rocher, Batch&Body Works zel pod prysznic

Sekcja II: produkty, które lubię i po które wrócę

 
od lewej:
1. Delikatny żel do higieny intymnej z ekstraktem z aloesu od Venus;, bardzo fajny i tani. Nic więcej nie powiem zamierzam bowiem zrobić pełną recenzję, już niebawem 🙂
2. Caudalie woda energetyzująca FLEUR DE VIGNE 100 ml/ 120zł. Barrdzo ją polubiłam, zapach był delikatny, świeży, rozwijający się z upływem czasu co mnie zachwyciło i popchnęło do zakupu. Wrócę na pewno choć tym razem skuszę się na zakup via internet gdzie cena wynosi nawet 80zł wiec stacjonarnie mocno przepłaciłam ;/
Skład: Alcohol, Parfum (Fragrance), Glycereth- 26, Aqua (Water), Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Water, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Water, Vitis Vinifera (Grape) Fruit Water, Tocopheryl Acetate, Ethylhexyl Methoxycinnamate (Octinoxate), Butyl Methoxydibenzoylmethane (Avobenzone), Ethylhexyl Salicylate (Octisalate), Limonene, Hydroxycitronellal, Linalool, Hydroxyisohexyl-3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Citral, Geraniol, Citronellol.
3. Miniżele pod prysznic od L’occitane z werbeną. Bardzo lubię produkty tej marki choć ceny są czasem kosmiczne co jest niewątpliwie mankamentem. Niemniej chętnie wzięłabym pod swoje skrzydła 😉 jakieś pełnowymiarowe opakowanie. Plus za skład.
4. Kolejny po wspomnianym wyżej żelu od L’occitane miniprodukt z Glossyboxa. Tym razem to krem rozświetlająco-witaminowy od Lierac Creme Mesolift przeciwdziałający oznakom zmęczenia skóry. 50 mililitrowe opakowanie to koszt dobrze ponad 100zł i produkty marki do tanich nie należą niemniej i w tym przypadku mam chęć na więcej. Krem był lekki, dobrze się wchłaniał i krzywdy mi nie zrobił. W zamian skóra się z nim, w tym krótkim okresie czasu (próbka ma 10ml), bardzo polubiła. Zawiera koktajl Mesolift 5% (kwas hialuronowy, witaminy: A, E, B5, B6 i minerały: magnez, żelazo, wapń, mangan, cynk) oraz AHA. Bardzo fajnie! Zdecydowanie dla mnie.
5. Próbka czyścika od Lusha, tym razem Buche de Noel. Świetnie pachnie i to dwukrotne z nim obcowanie zaowocowało chęcią posiadania większego pudełeczka 😉
6. Kolejny produkt Lierac, tym razem Diopticalm czyli balsam nawilżająco – łagodzący pod oczy. Bardzo łagodny dla skóry w tych okolicach, ładnie się wchłaniał, nawilżał i odżywiał. Plus za przyzwoity skład (nie zawiera parabenów, fenoksyetanolu, sztucznych barwników i składników zapachowych). Jak wspomniałam wcześniej – marka mocno mnie ciekawi. Koszt: około 50zł/10ml.
Skład: Water (Aqua), Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Water, Propylene Glycol, Dicaprylate/Dicaprate, Caprylic/Capric Triglyceride, Propylene Glycol, Centaurea Cyanus Flower Water, Carbomer, Malva Sylvestris (Mallow) Flower/Leaf/Stem Extract, Tilia Tomentosa Extract, Tilia Platyphyllos Extract, Tromethamine, Sodium Polyacrylate, Titanium Dioxide (Ci 77891), Sodium Benzoate, Sodium Salicylate, Sodium Cocoyl Amino Acids, Sarcosine, Mica (Ci 77019), Ferric Ferrocyanide (Ci 77510), Magnesium Aspartate.
7. Suplementacja dla moich mocno wypadających włosów – Anacaps od Ducray. Choć tabletki nie pomogły na moje bolączki, nie zaprzestaję łykać. Powodów dopatruję się bowiem głęboko i zahacza to o hormony. Szampony, wcierki, balsami i… suplementacja nie pomaga, szukam więc winowajcy dalej. Koszt miesięcznej kuracji (1opakowania) to w zależności od miejsca 40-80zł. Nie poddaję się.

Sekcja III: bubelki lub brak powrotów
 
 od lewej:
1. Lakier koszmarek. Taft 3 weather z numerkiem 5 na froncie (czyli najsilniejszy). Zawsze wybierałam wersję złotą (3 lub 4), raz zbłądziłam i kupiłam czarnuszka, który wysuszał moje włosy na siano 🙁 nigdy więcej.
2. Szampon do włosów brązowych od Balea. Może i kolor chronił, choć kto go tam wie, niemniej mimo posiadania SLS jakoś średnio się pienił i z trudem zmywał oleje. Niestety nie wrócę.
3. Kolejny szampon to Novoxidyl przeciw wypadaniu włosów. Nie pomógł choć wg mnie mój problem siedzi gdzieś głębiej i szampon mi tu nie pomoże. Wierzę też bardziej w balsamy, wcierki i suplementację 😉 Szampon ma zmyć dobrze włosy i wystarczy więc nie wrócę.
4. Seria bananowa od TBS nawet fajna ale ja się z TBS z zasady nie lubię (testowanie).
5. Avon, oh! Avon. Ktoś w przypływie dobroci mi podarował tę maseczkę. Nie wiem kiedy ją otwierał, jaka jej data produkcji czy zuużycia więc poleżała i u mnie i trafia do kosza 😉
6. Mydło Alterra (konwalia). Mydła w postaci stałej dzielę na dwie kategorie: te o super składach, które używam do mycia buzi, często do demakijażu twarzy i te o składach takich sobie, które dotykają jedynie powierzchni moich rak. Alterrę potraktowałam w sposob z numerkiem dwa więc nie mam potrzeby powracać.
7. Celia tusz do rzęs i kresek w kamieniu. Czy ja robię w kamieniołomach by mieć tyle siły by to ruszyć? Nie i nie mam zamiaru siłować się z czymś co jest twarde do granic możliwości, tępe i nie chce w żaden sposób współpracować. Niestety 7zł ląduje w koszu 🙁
8. Bomba od Lush. Przyjemna ale droga impreza.
Sekcja IV: brak kategorii
 
od lewej:
1. Perfumowany krem do ciała z Glossybox (firma Masaki). Wodnisty i z kiepskim składem, cena kosmos. Jestem na nie.
2. Baikal balsam do włosów przeciw wypadaniu włosów. Polubiłam, ja z zasady nie przejechałam się na rosyjskich produktach, dlatego je kupuję i kupować nadal zamierzam.
3. Balea-truskawkowa pianka do mycia ciała. O tak! kilka postów wstecz jej pełna recenzja.
4. Szampon Balea z serii Profesional. Przeciętniak.
5. Tonik odświeżający Corine de Farme był już na blogu 😉 szukajcie a znajdziecie
6. Zel pod prysznic od Balea (żelów jak mrówków u mnie :D) After sun. Ciut chłodzący więc ostatecznie zużywa do mój mężczyzna. Na lato jak znalazł lecz zima wolę ogrzewacze.
Obsession