Zakupy okołoświąteczne szczerze mi wychodzą bokiem. Wszędzie hałas, tłumy i pośpiech, bolą mnie nogi, komunikacja siada, pada deszcz. Po dzisiejszej bieganinie postanowiłam, że kolejne święta spędzę z dala od tego, odpocznę nie zajmując sobie głowy tym wszystkim bo nie znajduję tu radości, wierzcie mi. A dziś wrócę nieco wspomnieniami do pewnego wyjazdu… do Marrakeszu. Paradoks! tam też jest hałas i gwar ale to zupełnie inna bajka do której chętnie powrócę. 

Chciałabym Wam przedstawić bronzer od Joko z limitowanej edycji wiosna-lato 2012 Marrakech Dream, który jest (był?) dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych: dla blondynek (J261) i dla brunetek (J262). Posiadam numerek drugi, który jest matowy, dość ciemny, w tonacji zdecydowanie brązowej (bez cegły czy pomarańczki), co sprawia, ze idealnie nadaje się do konturowania twarzy. Ale od początku…

Produkt dostajemy w dużym (choć mam chęć powiedzieć ogromnym!) opakowaniu o wadze 20 gram. Pudełko jest z tworzywa i jest solidne, dobrze trzyma się w dłoni, dizaj raczej prosty, ot! wieko a na nim subtelny malunek i czarny spód mieszczący clou, czyli rzeczony bronzer. I nie byłoby może w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie orientalne wzory wytłoczone wewnątrz, które nadają tu charakteru i sprawiają, że cieszę się, że posiadam ten produkt, który raduje me oko i lico też. Co prawda trzeba tu nieco ostrożności w nakładaniu bo zbyt pochodnie i w zbyt dużej ilości może zrobić nam kuku (bronzer posiada bardzo dobrą pigmentację). Wolę  aplikację stopniową i powolną 😉 wtedy makijaż jest jak trzeba a całość trzyma się na miejscu bez poprawek przez cały dzień. Na uwagę zasługuje tu skład*  wolny od parabenów a z zawartością naturalnych olejków (arganowy i kokosowy). Zapach jest subtelny i wyczuwam tu nuty pomarańczy 🙂 A teraz zobaczcie jak prezentuje się u mnie.

Cena: 29zł

– paletkę do stylizacji brwi essence