Podczas ostatnich świąt Mikołaj był na bogato i prócz kolejnej pary rajstop, zbędnych gadżetów i niezbędnych książek wręczył mi bilet do SPA. Ja udostępniłam lokal, Szpilka która robiła za Mikołaja – nowości ze Starej Mydlarni czyli sól i żel pod prysznic o zapachu czarnej porzeczki. Nie wiem skąd tak dobra znajomość moich preferencji, ale pośród dostępnej bergamotki, lawendy, owoców egzotycznych i tych cytrusowych oraz czarnej porzeczki właśnie wybór był najtrafniejszy z trafnych i lepiej wybrać nie sposób.
To pierwszy mój kontakt z produktami Starej Mydlarni. I to nie dlatego, że dostępu brak, tylko z powodu braku mojego entuzjazmu w stosunku do opakowań, które ni mniej ni więcej nigdy mi się nie podobały. Wiem, że to zbyt powierzchowna opinia ale tak było, nie przeczę. Ta nowa seria wyszła firmie o niebo lepiej i produkty zapakowano w kształtne butelki z tworzywa sztucznego, które cieszą me oko. Prócz rzeczonych w serii znajdziemy peelingi, mydło i balsam w równie uroczych słoiczkach.
Nowa szata to nie jedyny powód zmiany frontu. Wygrywa tu zapach, który umila mi czas i sprawia, że skóra jest rozkosznie miękka i gładka. Owszem, po relaksującej kąpieli z jednoczesnym użyciem soli i żelu istnieje realna potrzeba zastosowania smarowidła ale myślę, że gdyby przypadkiem z uwagi na brak czasu czy roztargnienie pominąć ten krok skóra nie miałaby mi tego za złe. Sól atlantycka* do kąpieli wg zapewnień producenta detoksykuje, oczyszcza oraz złuszcza martwy naskórek przy okazji pozostawiając skórę mocno nasyconą mikro- i makroelementami. Wskazana jest przy okazji przy zabiegach odchudzających, gdyż przyspiesza metabolizm i pobudza krążenie krwi (wybornie, tego mi trzeba!).
Jak sobie robię dobrze? Garść soli, 3-4 nakrętki gęstego jak syrop żelu, woda wanny o lekkim zabarwieniu ekchemmm oberżyny (uwielbiam to słowo), dużo piany, bardzo dużo piany, jeszcze więcej piany (ach te SLSy). Co mi to daje? Dużo przyjemności, relaks i odprężenie po ciężkim dniu, w którym dostaję porządnego kopniaka w bok.
Duet ten serwuję sobie nie częściej niż raz-dwa w tygodniu, bo jak wiadomo kąpiele zwłaszcza te z przedłużonym czasem odprężania są niewskazane a cellulit je uwielbia dlatego stawiam głównie na szybki prysznic. Niemniej od czasu do czasu wprost uwielbiam powygrzewać swoje ciało w aromatycznej kąpieli. Stosowanie produktów w takich odstępach czasowych sprawia, że produkt znika niestety dość szybko i w tym upatruję mankamentu. Cena? 18zł za każdą sztukę pojemności 250ml czyli jak na SPA cena dostępna i do zaakceptowania.
*Prosty skład soli: Maris sal, Parfum, PEG-40, Hydrogrnated castor oil, Limonene, Ci77007
Skład żelu: Aqua, SLS, Cocoamidopropyl Betaine, Cocoamide Dea, Glycerin, D-panthenol, Sodium Chloride, Perfum, Aqua and Glycerin butylene glycol, Serenoa serrulata digitata, Propylene glycol, Solanum lycopersicum extract, Ulva lactuca extract, Tetrasodium EDTA, Benzyl alcohol, Citric acid, Limonene, CI.