Popularne wpisy

Chanel Eyes Collection
Zobacz Wpis
Chanel Hydra Beauty
Zobacz Wpis
Burberry Complete Eye Palette
Zobacz Wpis
Na górę
9 sty

Naturalnie jestem na tak :)

Przed świętami Marta z bloga Makeupholics postanowiła zrobić mi niespodziankę i wysłać ręcznie robione przez jej koleżankę Kasię produkty kosmetyczne. A że wprost uwielbiam tego typu naturalne kosmetyki i ludzi za pasję ich tworzenia (przyznaję, sama nie miałabym do tego cierpliwości i zapału) zgodziłam się przyjąć paczuszkę, w której znalazłam pięknie zapakowane Czarne mydło oliwne oraz Naturalny balsam do rąk w kostce. Bardzo żałuję bo muszę napisać, że mają minus… mianowicie ich mankament to efekt uzależniający przez co za szybko mi się skończyły 😉 Bardzo chętnie wypróbowałabym kolejne produkty które tworzy Kasia a trzeba Wam wiedzieć, że spod jej rąk prócz kremu do rąk i mydłek wychodzą między innymi peelingi, kremy do twarzy i ciała oraz mydła peelingujące z płatkami owsianymi. Wszystko to wyrabia z produktów naturalnych, większość z surowców regionalnych 🙂 W składzie znajdziemy oleje (w tym słonecznikowy, lniany, kokosowy, palmowy), oliwę z oliwek, wosk pszczeli i  dodatki jak płatki, cynamon, kawa…

Czarne mydło oliwne przywędrowało do mnie w białym, dość często używanym przez koleżanki-blogerki pudełku do transportu mazideł wszelkiej maści. Mimo, że zalecane do zastosowania na twarz i ciało z uwagi na małą pojemność stosowałam jedynie w celu zmycia tej pierwszej partii. Niewielką więc jego ilość nanosiłam na dłoń, zmydlałam do utworzenia lekkiej piany i myłam buzię. Warto tu przy wspomnieć rzecz jasna o zapachu, który dla mnie zaraz po składzie i działaniu odgrywa kluczowa rolę. W przypadku miękkiego mydełka mamy do czynienia z aromatem neutralnym, oleistym, kompletnie mi obojętnym z przewagą na subtelnie miły akcent. Pudełko, dozowanie, zapach, sposób użycia i fantastyczne działanie oczyszczające rodem z mało dostępnego dla nas sklepu Lush 😉 I wierzcie mi podczas stosowania mydełka tak właśnie czułam 🙂 Ciekawe czy gdyby podsunąć zwolennikom angielskich produktów niniejszą zawartość umieszczoną w czarnym opakowaniu zadziałał by efekt placebo? 😉 Bardzo możliwe.
Skóra twarzy jest tu świetnie oczyszczona z wszystkich zanieczyszczeń a i z makijażem mydełko radzi sobie wybornie, rozpuszczające wszelkie podkłady, pomadki i tusze (choć na okolice oczu szczególnie bym tu uważała z uwagi na tendencje do podszczypywania).

Koszt ręcznie robionego mydełka to 10-15zł/200g. Na pewno poproszę Kasię o ukręcenie kolejnej dla mnie partii, tym razem zdecydowanie większej pojemności.

Smarowidło w formie kostki jest mi znane i czasem praktykowane. Choć lubię wszelkie kremy, masła i balsamy do rąk taka forma wprowadza ograniczenia w postaci mobilności 😉 Z tego też powodu zgrabna szyszka wykonana z oleju, masła kakaowego i shea oraz wosku pszczelego zagrzała miejsce na stoliku nocnym. Zawsze przed snem smarowałam delikatnym acz bogatym w swej treści balsamem dłonie oraz partie ciała szczególnie narażone podczas zimowych chłodów na przesuszenia (tj. łokcie, kolana, stopy). 
W tym przypadku mamy do czynienia z aromatem śmielszym, bardziej wyczuwalnym niż w mydełku. Zapach zdecydowanie w kierunku roślinnym, na myśl przywodzi skoszoną i wysuszona słońcem trawę. Tak! to ten zapach! Co prawda nie jest zbyt “urodziwy” ale kompletnie mi ta jego inność nie przeszkadza. Grunt, że kostka radzi sobie i w walce na linii balsam do rąk-skóra z tendencją do przesuszeń radzi sobie wyśmienicie znosząc uczucie ściągnięcia, budząc skórę miękką i gładką. W ciągu dnia pozostałam przy lekkich kremach z uwagi na prace przy komputerze, ale taki pakiet w zupełności wystarczał by cieszyć się aksamitną skórą  rąk przez całą dobę.

Jak widać nie ukrywam, i nawet nie chcę, mojej pochwały dla ludzi którym chce się tworzyć takie cuda jak dla samych wyrobów wychodzących spod ich rąk. Brawa wielki 🙂

A jak jest u Was? Lubicie tego typu produkty pielęgnacyjne czy raczej omijacie? a może sami coś tworzycie? koniecznie się pochwalcie 🙂

Obsession