Popularne wpisy

Chanel Eyes Collection
Zobacz Wpis
Chanel Hydra Beauty
Zobacz Wpis
Burberry Complete Eye Palette
Zobacz Wpis
Na górę
13 lut

Balea-moi ulubieńcy

Z moich zachodnich wojaży, które odbyły się w listopadzie zeszłego roku przywiozłam kilka butelek, pośród których odnalazłam swoich ulubieńców.
Pierwsza grupa to 300 mililitrowe szampony do włosów, o których wspominałam podczas styczniowego opróżniania zasobów kosmetycznych ( KLIK ). Wtedy rzecz tyczyła się wersji z rozmarynem i melisą, dziś pomówię o tej z wiśnią i jaśminem.
Druga to 250 mililitrowe  żele pod prysznic. Dużo już powiedziałam na łamach bloga na ich temat, a wszytko to sprowadza się do prostego stwierdzenia: uwielbiam żele do mycia ciała od Balea. Aktualnie mam do czynienia z tym wzbogaconym oliwką z nutą fiołka.
Co sprawia, że jest tu sukces? Dobre oczyszczenie, brak odczucia jakichkolwiek skutków ubocznych podczas stosowania, wysoka wydajność, zazwyczaj zniewalające zapachy a przede wszystkim niska cena. Szampon to wydatek rzędu 0.65 Euro, natomiast myjący do ciała 0.95 Euro. Oczywiście ta niska cena zachowana jest przy bezpośrednim zakupie w drogeriach DM. Jakiekolwiek działania poczynione na portalach aukcyjnych typu allegro bądź w osiedlowych sklepikach z niemiecką chemią to koszt nawet 2-3 krotnie wyższy co jest czystym szaleństwem ale czasem nie pozostaje nam nic innego.

Szampon do włosów o lekko wiśniowym aromacie w głównej mierze bazuje na SLS, które ja akurat lubię bo dzięki nim mamy obfitą pianę szybko rozprawiają się z masłem lub olejem nałożonym wcześniej na włosy. Co prawda wersja z wiśnią i jaśminem z uwagi na fakt, że ma za zadanie zwiększyć objętość naszej czuprynie, ma tendencję do częściowego splatania włosów podczas spłukiwania, niemniej ostateczne potraktowanie po długości odżywką lub maską załatwia temat. Wychodzę z założenia, że szampon ma swoje główne zadanie (oczyszczające) a to jest tutaj spełnione. Włosy po pierwszym (i jedynym ) zastosowaniu są po prostu czyste. Gładkość i miękkość też jest, ale to zapewne za sprawą kolejnych kroków które czynię przed i po użyciu produktu jakim jest szampon. W przypadku wiśni i jaśminu zauważalne jest zwiększenie objętości więc mimo, że ekstrakty owocowe i roślinne zajmują miejsce na szarym końcu składu cała ta mieszanka sprawia, że przyjąć można bez żadnych wątpliwości: obietnice producenta to nie czcze gadanie. No i cena! Ta jest niewątpliwie magnesem, który zachęca do zakupów. Ja mam w zamiarze zaopatrzyć się w kolejnych kilka butelek w wersji jak ta lub inne (pełna gama obejmuje szampon malinowy, rozmarynowy, czereśniowo-jaśminowy, mango&aloes, kokosowy i figowy).

Żel “królowa nocy” to wersja z oliwką, która uplasowała się gdzieś pośrodku długawego składu (stanowią ją chyba te niebieskawe kuleczki zatopione wewnątrz choć pewności mi brak). Żel ten jest w treści dość gęsty i galaretowaty co sprawia, że z opakowania wydobywa się dość opornie i trzeba tu włożyć nieco wysiłku. Ten wysiłek się jednak opłaca. Z wnętrza wydobywa się fioletowy produkt o pięknym, kwiatowym i dość tajemniczym zapachu (podobno królowa nocy to fiołek orlik ale botaniki liznęłam w swym życiu niewiele ;). Fakt jest taki, że kąpiel w gęstej pianie (SLS) jest niezwykle przyjemna, skóra po zastosowaniu jest czysta i brak tu przesuszeń i ściągnięć skóry. Szkoda tylko, że zapach choć piękny jest bardzo ulotny i po zmyciu ciała wodą nie kumuluje się na skórze.
Wersja z olejkiem występuje w dwóch wariantach, fioletowym j/w (to edycja limitowana) oraz żółtej do skóry bardzo suchej.

Planuję rzecz jasna powroty do produktów. Oba mam niestety na wykończeniu a cała przywieziona z Berlina “kolekcja” uszczupliła mi się znacznie, dlatego nie wykluczam pojawienia się u naszych zachodnich sąsiadów ponownie celem uzupełnienia.
Obsession