Odświeżyłam go nieco w trakcie przeglądania oferty Asian Store, sklepu który zajmuje się dystrybucją i sprzedażą na rynek polski kosmetyków azjatyckich. Postanowiłam dać szansę produktom BB i wybrałam dwie pełnowymiarowe tubki od Bio-essence. Wybór ten był podyktowany rzekomym intensywnym kryciem, tak przynajmniej wypowiadano się o nich w sieci. Spośród trzech dostępnych w szeregach firmy bb kremów (Bio-Essence Bio Platinum BB cream – for whitening, Bio-Essence Aqua BB cream – for moisture oraz Bio-Essence Multi effect BB cream – for coverage) wybrałam dwa – rozjaśniający z platyną oraz ten wielofunkcyjny i kryjący BB 8w1.
Miałam możliwość sprawdzenia ich właściwości zarówno tutaj, w polskim klimacie, jak i w strefie klimatu zwrotnikowego monsunowego z wpływami klimatu typowo równikowego. Zobaczcie jak się spisały.
Sam krem jest konsystencji lekkiej i półpłynnej. Zapach jest zdecydowany, bardzo przyjemny i świeży. Kolor z początku nieco mnie przeraził, wydawał się być totalnie szary i chłodny. Na szczęście po naniesieniu na skórę twarzy ładnie się w nią wtapia nico ją rozjaśniając, w sposób naturalny i łagodny. Poczytywane tu i ówdzie komentarze dotyczące zdecydowanego krycia są jak najbardziej prawdziwe. Z powodzeniem możemy odstawić na półkę wszelkie korektory bowiem krem ten wybornie radzi sobie z wszelkimi przebarwieniami, zaczerwienieniem skóry czy sińcami. Końcowy efekt jest półmatowy jednak nie byłabym sobą gdybym nie sięgnęła po puder sypki by na finiszu oprószyć nim twarz 😉 Po wielu godzinach (8-10h) ściera się lekko i równomiernie, jak można się domyslić w gorącym, tajlandzkim klimacie ciut szybciej.
Zastosowane dwie metody aplikacji- z użyciem pędzla typu flat top oraz moich zgrabnych paluszków utwierdziły mnie w przekonaniu, że ta druga metoda jest idealna. Podczas tej pierwszej miałam tendencję do nakładania zbyt dużej ilości produktu czego skutkiem było gromadzenie się nadmiaru we wszelkich załamaniach co po czasie wyglądało mało estetycznie i wymagało poprawek. Zalecam więc umiar, osiągamy wtedy lepszy efekt i wydajność znacznie wzrasta 🙂
W ostatecznym podsumowaniu krem wypada bardzo dobrze choć jego kolor przy mojej opalonej teraz buzi jest zbyt jasny. Znajdzie zapewne uznanie u bladzioszków lub u innych karnacji podczas jesienno-zimowych chłodów. Za krycie, nawilżenie i odmłodzenie 😉 (mam nadzieję, mocno bowiem wierzę w działanie kwasu hialuronowego), bark ściągnięć i przesuszeń oraz filtry ma plusy, których mnogość sprawia ze na pewno do niego powrócę.
Tak wygląda w pełnej krasie 🙂
Generalnie co do konsystencji, krycia i efektu to uważam że jest podobny jak jego poprzednik, sęk w tym że kolor jest tu idealny. Piękny beż, który idealnie wpasowuje się w kolor mojej skóry nadając lekki i ciepły ton. Nosi się wybornie przez cały dzień nie zmieniając się przy dostępnie powietrza, słowem nie utlenia się. Równomiernie i nieznacznie schodzi z buzi po całodniowym noszeniu. Efekt na finiszu jest bardziej błyszczący (rozświetlający?) ale znając moje upodobanie do matu jak wiadomo i tutaj sięgam po puder sypki. To mój absolutny hit! Gdzie szkopuł? Jak wyżej, w sposobie nanoszenia. Tego z udziałem pędzla nie polecam bo niezależnie od staranności w nakładaniu było kremu za dużo a to jak wiadomo nie wróży nic dobrego. Zalecam więc umiar i aplikowanie paluszkami. Poprawiłabym nieco aplikator bowiem zatyczka, która ogranicza uwalnianie się produktu z opakowania lubi gdzieś zniknąć i wtedy to krem leje się niemiłosiernie. Niby detal, ale czasem mnie irytuje.
Pojemność: 30g
Cena: 110zł
Możliwość zamówienia próbek: 2ml/9zł.