Z sypańcami to ja nigdy nie miałam po drodze (jak i z Inglotem). Na początku była obawa, że nie opanuję tej sztuki i wszystko znajdzie się na policzku. Później temat mnie zainteresował i pomyślałam, że nawet może i bym sobie poradziła, ale nigdy nie miało to odzwierciedlenia w zakupach ;) Ot pomijałam te kwestie, wolałam wszystko co prasowane i bezpieczne. Aż do wczoraj gdy u Make-Upowania zobaczyłam sypki cień od Inglot. Coś pięknego! pomyślałam sobie. Postanowiłam sprawdzić jak wszystko to wygląda w sklepie i choć nie wybrałam numerka, który wczoraj mnie zachwycił sięgnęłam po inny, równie urodziwy. Moje opakowanie opatrzone jest numerem 35 i jest to fiolet opalizujący na złoto. Moja miłość do złota znowu wzięła górę.
Cień znajduje się w...
Czytaj dalej
0 Komentarzy