Popularne wpisy

Chanel Eyes Collection
Zobacz Wpis
Chanel Hydra Beauty
Zobacz Wpis
Burberry Complete Eye Palette
Zobacz Wpis
Na górę
14 cze

Obsession inspiruje (a przynajmniej tak jej się wydaje)

Zlepek czyli mix materiałów dotychczas niepublikowanych na blogu. Wszystko to co dziś Wam pokażę miało co prawda swoją premierę ale jedynie na moim fanpage fb a wiem, że jest wielu pośród Was, którzy nie używają portali społecznościowych stąd ten wpis.
Na pierwszy ogień idzie moje lakierowe szaleństwo, które ostatnimi czasy przybiera różne formy ale jest na tyle intensywne, że miast zakupu kolejnej butelki lakieru (choć nie stronię) lubię zaopatrzyć się w akcesoria typu taśmy, pędzelki i inne tego typu duperele tak by móc realizować kiełkujące w głowie pomysły. I tak ostatnio, posługując się jeszcze starymi metodami z użyciem szpilki stworzyłam inspirowany zdjęciem znalezionym w czeluściach sieci, mani… Do jego sporządzenia użyłam prócz prymitywnych  narzędzi 😉 czarnego lakieru od Manhattan 1010N, koralowego MAC “Play day” oraz białej bazy, którą w tym przypadku stanowi emalia Color Club z zestawu upolowanego swego czasu w TKmaxx (która swoją drogą się kończy; polecacie więc coś może co ma śnieżnobiały odcień, dobrze kryje i szybko schnie?)
Dziś natomiast znowu zebrało mi się na malowanie i to nie byle jakie bo z użyciem cienkich pędzelków zakupionych wcześniej w sklepie artykułami dla artystów. Artysta to ze mnie żaden ale pędzelki całkiem fanie się sprawdziły czego efektem jest mani wskazany niżej…
Nieskromnie powiem, że uważam go za fenomenalny i niech nikt nie próbuje przekonywać mnie, że tak nie jest ;D  Na sieci znajdziecie mnóstwo tutków, które pokazują krok po kroku jak wykonać różyczki. Wszystko jest banalnie proste i opiera się na różowej kropce, którą w kolejnym kroku obrysowujemy ciemniejszym lakierem by na finiszu dodać beżu i zielony listek 🙂 Pomocne okazały się być tu lakiery: (od lewej) zielony zdaje się być staruszkiem z Eveline, czerwień to dogorywający L’oreal Color Riche 408, koralowy-róż od No7 “Cheeky Chops” oraz baza od Inglot z numerkiem 715 i Douglas “Moon’Shine 29”. Całość rzecz jasna pokryłam topem Seche Vite.
Co by nie zostać posądzoną o lakieromaniactwo, choć jestem temu bliska 😉 zajęłam się też pleceniem. I choć w głupstwach jestem mistrzem nie o to chodzi tym razem. Po wielu trudach związanych z niemocą wynikającą z pierdyliona pomyłek w końcu udaje mi się francuski warkocz wkoło głowy. I choć końcówka często jest spartaczona uważam, że idzie mi coraz lepiej. O mniej więcej tak…

Nie jest może perfekcyjnie, nieład usprawiedliwię całodziennym noszeniem (zdjęcia robiłam 13h po wykonaniu warkocza) ale i tak jestem na tyle kontenta, że licząc na słowa pochwały ;D pokazuję Wam te zdjęcia.
No i to tyle. Lecę dokończyć mani i zmykam na piątkową night fever.

Obsession