Popularne wpisy

Chanel Eyes Collection
Zobacz Wpis
Chanel Hydra Beauty
Zobacz Wpis
Burberry Complete Eye Palette
Zobacz Wpis
Na górę
6 cze

Rzuć wszystko i chodź się całować czyli światowy dzień pocałunku/ 6-8 czerwca

Pielęgnacja ust w dwóch krokach czyli różana propozycja od Pat&Rub. W prologu cukrowy peeling na finiszu zaś nawilżający błyszczyk. Całość bardzo przyjemna jest tylko jeden mały niuans od którego może zacznę. Należy bowiem sobie powiedzieć głośno: nie jestem zwolenniczką różanych aromatów w kosmetyce. Pączków z różą też zresztą nie darzę sympatią. Każdy taki kontakt spotyka się bowiem z moją irytacją i na dłuższą metę mnie uwiera. No i spośród oferty do pielęgnacji ust sygnowanej nazwiskiem Kingi Rusin, w której znajdziemy kawę, pomarańczę i różę właśnie ta ostatnia przypadła mi w udziale. Pomijając ten aspekt, który jest u mnie nie bez znaczenia pozwolę w dalszej części skupić się na tym co piling w połączeniu z błyszczykiem robi dla moich ust, słowem jak duet się sprawuje.
Piling różany otrzymujemy zapakowany w kartonik zawierający wszelkie niezbędne treści, jak skład który jest w przypadku Pat&Rub kluczem do sukcesu oraz dodatkowo w tworzywowe okrągłe pudełko. W przypadku cukrowego zdzieraka znajdziemy tu kompozycję cukru z brzozy (xylitol*), oleju migdałowego, olejku mango, wyciągu z nawrotu lekarskiego i olejku z róży damasceńskiej. Nie znajdziemy tu natomiast, jak w przypadku wszystkich produktów Pat&Rub, pochodnych ropy naftowej, silikonów, PEGów i parabenów.
Postępujemy typowo jak w przypadku tego typu produktów – odrobinę cukrowego kosmetyku pobieramy na palec i rozsmarowujemy na ustach, po czym produkt ściągamy wacikiem, zmywamy lub po prostu zjadamy 🙂 Może brzmi to dziwnie ale wszystkie nałożone dotychczas porcje ostatecznie spałaszowałam i przyznam, że były smaczne choć dostarczały pustych kalorii*
Samo nałożenie nie nastręcza specjalnych problemów ale wolałabym by piling był bardziej mokry dzięki czemu nie obawiałabym się osypywania podczas nakładania, a tak ciut się trzeba nagimnastykować. 
Fakt jest natomiast taki, że usta są miękkie, gładkie i odżywione jeszcze dłuższy moment po wykonaniu zabiegu, później nakładam smarowidła w postaci błyszczyków, balsamów lub pomadek.
Fajna to rzecz taki piling choć wiem, że wiele z Was potrafiłaby wykonać podobny w domowych warunkach. Jest to więc propozycja dla osób, które nie mają zapału czy czasu do tworzenia własnych mikstur. Bo że rzecz jest to niezbędna to chyba nie muszę nikogo przekonywać? Wszak o usta trzeba dbać nie mniej niż o resztę ciała.
* z ciekawostek wyczytałam, że czysty ksylitol (cukier m.in. z brzozy) jest białą krystaliczną substancją, która wygląda i smakuje jak cukier ale nie jest węglowodanem a alkoholem wielowodorotlenowym dzięki czemu jest wchłaniany powoli i częściowo wykorzystywany, można więc mówić o jego obniżonej wartości kalorycznej: 2,4 kalorii na gram lub 40% mniej niż inne węglowodany. Ma Indeks Glikemiczny czternastokrotnie niższy niż zwykły cukier. Kurcze! muszę zgłębić temat, ciekawa rzecz.
Skład: Xylitol (cukier z brzozy), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Mangifera Indica (Mango) Seed Oil, Lithospermum Officinale Root Extract, Octyldodecyl Myristate, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Rosa Damascena Flower Oil, Linalool, Geraniol, Citronellol, Citral, Eugenol

Cena około 41-49zł/25ml w zależności od miejsca i promocji. Mój egzemplarz pochodzi z merlin.pl.

(nie wiem dlaczego na wszelkich stronach www podaje się pojemność 30ml? na opakowaniu jak byk stoi 25ml)
Błyszczyk również zawiera się w kartonowym opakowaniu i dodatkowo w tubie z miękkiego tworzywa sztucznego. Nałożony na wargi za pomocą ściętego aplikatora zakończonego dziurką nie zmienia ich koloru i nadaje jedynie efekt mokrych i rozświetlonych ust. Znajdziemy tu kompozycję oleju winogronowego, oleju rycynowego, jojoba oraz wyciągu z nawrotu lekarskiego i olejku z róży damasceńskiej. Zapach jest tu bardziej intensywny i niestety jest to powód dla którego sięgam po niego od czasu do czasu bo na dłuższą metę aromat mnie męczy. Sam produkt jest konsystencji lekkiej, gładkiej i nie klejącej ust. Nie można tu mówić o extra trwałości bo jak typowy błyszczyk dość szybko mi się zjada. Natomiast co do właściwości pielęgnacyjnych odnotowałam nawilżenie na satysfakcjonującym poziomie,miękkość ust oraz brak przesuszeń i ściągnięcia. Chętniej jednak nakładam jego kawowego brata, o którym swego czasu na blogu pisałam. Na lato natomiast idealna wydaje się wersja pomarańczowa, energetyzująca 🙂
Skład: Ricinus Communis Seed Oil, Hydrogenated Castor Oil, Copernica Cerifera (Carnauba) Wax, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Lithospermum Officinale Root Extract, Octyldodecyl Myristate, Hydrogenated Olive Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Rosa Damascena Flower Oil, Linalool, Geraniol, Citronellol, Citral, Eugenol

Cena: około 38-45zł/15ml w zależności od miejsca i promocji.
merlin.pl

W dniach 6-8 czerwca obchodzimy podobno światowy dzień pocałunku. 
R. mówi że coś dziś słabo celebruję to święto no więc wiecie 😉 lecę do niego.
Obsession