czyli część pierwsza sagi o produktach, które kilka miesięcy zamieszkały w mojej kosmetyczce a które przybyły do mnie z wysp (dziękuję Edyto :*). Ostatnimi czasy obserwuję coraz większą ich migrację dlatego bez problemu dostaniemy je również u naszych zachodnich sąsiadów a ostatnio także na naszym rodzimym podwórku (póki co chyba jedynie w Warszawie). Mowa o produktach Soap & Glory. Uroczych pudełkach i tubkach w tonacji biało-różowej (w większości, z nielicznymi wyjątkami).
W części pierwszej zapiszę słów kilka o kremie do rąk, który mimo zachwianego nieco składu* (mam na myśli parabeny w znacznej ilości oraz wysoko silikony) stał się jednym z moich ulubionych. Czym sobie zasłużył na to miano mimo posiadanych wad? Przede wszystkim niespotykanym wcześniej i niezwykle urokliwym, tajemniczym wręcz zapachem,...
Czytaj dalej
0 Komentarzy