Co prawda Mojito Madness od Essie pokazywałam już podczas notki zakupowej KLIK ale była to tylko migawka a chciałabym rzeczonemu poświęcić pełen post. Wszystko to dlatego, że od ponad 1.5 tygodnia właściwie się z nim nie rozstaję, co przy moich częstych lakierowych wycieczkach nie zdarza się często. Temat tym bardziej dziwny gdyż zieleń to nie bardzo lubi kolor mojej skóry gryząc się z nią zajadle. Przynajmniej tak zawsze myślałam… Mimo tej wiedzy zamówiłam podczas internetowych zakupów butelkę emalii w cenie 13.99zł. Cena niewielka to też zaryzykowałam. Ryzyko się opłaciło bo kolor jest piękny, soczysty i jak okazuje się pięknie komponuję się z opaloną skórą dłoni.
Jedyną wadą, która może ostudzić zapał potencjalnych, przyszłych klientów to fakt, że lakier barwi płytkę paznokcia i to znacznie i dodatkowo upierdliwie bo na zielono. Zatem zalecam ostrożność i konieczność nałożenia bazy (u mnie to odżywka Eveline 8w1, której raz jedyny nie nałożyłam i nabawiłam się nieco zielonkawych paznokci, które nie było rady, musiałam lekko opiłować po całości).
Poza tym kocham go i jest moją letnią, lakierową miłością. Myślę, że na jesień również się nada choć o tej wolę na razie nie myśleć i cieszyć się promykami słońca, które tak hojnie spływają na Wielkopolskę 🙂
Pozwoliłam sobie również na małe szaleństwo i na serdecznym palcu umieściłam mocno upakowane piegi od Catrice. To mieszanka srebrnych płatków i złotego brokatu. Nie mam pojęcia czy ten top jest jeszcze do dostania bowiem pochodzi z limitowanej kolekcji spectaculART a ta brylowała na półkach jesienią zeszłego roku.