Pogoda nie dopisała tak jakbyśmy sobie tego życzyli, przez co uciekliśmy dzień wcześniej ale i tak było cudownie. Całe wczorajsze popołudnie i wieczór oraz dzisiejszy dzień spędziliśmy na długich spacerach wzdłuż rzeki z psem u boku. Zajadaliśmy pyszne owoce (w tym leśne jeżyny prosto z krzaka), ogórki małosolne mamy i chleb wieloziarnisty własnej roboty, którym obdarowała nas sąsiadka. Nie od dziś wiadomo, że jestem zwierzęciem typowo miejskim ale raz na jakiś czas warto zrobić sobie choćby taki krótki reset. Kolejny już za tydzień w równie sprzyjających warunkach. Tymczasem pokażę Wam kilka obrazków, które uchwyciłam…