Konsystencja jest tu niezwykle lekka i płynna, coś pomiędzy gęstym tintem, lakierem do ust a błyszczykiem. Mój odcień to soczysta, mocno kremowa pomarańcza z numerkiem porządkowym #639, która równo i aksamitnie rozprowadza się na ustach, pozostawiając na finiszu długotrwały, intensywny kolor z błyszczącym wykończeniem (połyskiem lub jak kto woli efektem mokrych ust). Produkt trwa długo na ustach przy okazji świetnie je nawilżając – to moje pierwsze spostrzeżenia, które miałam okazję zebrać podczas dwutygodniowego z tą formą obcowania. Przyznam szczerze, że to moje pierwsze “lakierowe” doświadczenia (poprawka! znam przecież L’oreal shine caresse 101! klik, który okazał się być klapą, stąd chyba ta chwilowa amnezja; chciałam najszybciej  wymazać ze wspomnień to wydarzenie;). Dotąd najczęściej więc poczytywałam lub podglądałam u innych to rozwiązanie. Muszę przyznać, że ta propozycja bardzo przypadła mi do gustu. Również kolor, który był niespodzianką trafia w me gusta, bowiem jak powszechnie wiadomo 😉 (przynajmniej stali czytelnicy bloga o tym wiedzą), jestem zwolenniczką wszelkich pomarańczy, korali i brzoskwiń w kosmetyce kolorowej.