Popularne wpisy

Chanel Eyes Collection
Zobacz Wpis
Chanel Hydra Beauty
Zobacz Wpis
Burberry Complete Eye Palette
Zobacz Wpis
Na górę
29 mar

Brazylia 2015

Połowę dzisiejszego dnia poświęciłam by przejrzeć niezliczoną ilość zdjęć z naszej podróży do Ameryki Południowej. Wyzwanie niemałe bo prócz dwóch 8BG kart, zdjęcia znajdują się na telefonach, ale tych nie miałam już serca przeglądać i przebierać, zresztą większość z nich znajdziecie na moim @instagramie na który Was serdecznie zapraszam.
Nie ukrywam, że jeste m troszkę zawiedziona jakością zdjęć. Wszystko dlatego, że spakowałam do plecaka jedynie kitowy obiektach, jasną pięćdziesiątkę pozostawiając w domu (niestety niezbyt nadaje się do tego typu fotografii o czym boleśnie przekonałam się podczas ostatniej wyprawy do Azji; teraz jednak uważam że jasne szkiełko to jest jednak to!). Wszystkim nowo przybyłam i stałym czytelnikom przypominam tylko, że wszystkie nasze wojaże organizujemy na własną rękę, bez jakiegokolwiek udziału biur podróży.

Zdjęcia starałam się ułożyć chronologicznie tak by pokazać jak mniej więcej przebiegała nasza ponad 2 tygodniowa podróż. A wszystko rozpoczęliśmy podróżą pociągiem na trasie Poznań-Warszawa. Tam pierwszy, lotniczy odcinek przebyliśmy za pomocą tanich linii Ryanair by około 3 godzinach spędzonych w chmurach znaleźć się w Madrycie skąd odbywał się lot właściwy, trwający około 10h.

 

Na brazylijskiej ziemi wylądowaliśmy wieczorem więc wszystko co zrobiliśmy to ulokowaliśmy się w pokoju znajdującym się tuż obok plaży Copacabana. Wyszliśmy z założenia, że po tak długiej podróży przyda się dwa/trzy dni pobyczyć się najnormalniej w świecie 😉 Wszelkie hotele i hostele jak należało się spodziewać w okolicach plaż mają dość wysokie ceny dlatego zdecydowaliśmy się na pokój znaleziony poprzez stronę airbnb 🙂 Pierwsze dni obfitowały w wylegiwanie na plaży, picie przepysznej caipirinhi czyli brazylijskiego koktajlu alkoholowego na bazie alkoholu z trzciny cukrowej, zwanego cachaça (na tyle nam zasmakował, że kilka butelek przywieźliśmy ze sobą do Polski). Plaże na szczęście umiarkowanie zatłoczone z uwagi na fakt, że to końcówka lata a więc gorącego sezonu w Brazylii.

 

 

 

Oczywiście, jako że z natury nie jesteśmy zwierzęciem plażowym, zaraz drugiego dnia postanowiliśmy coś zobaczyć. Padło na Pão de Açúcar czyli Głowę Cukru – górę usytuowaną w Rio de Janeiro nad Zatoką Guanabara nad Oceanem Atlantyckim na wysokość ok. 400m n.p.m. skąd podziwiać można panoramę miasta. Na górę wjeżdża się za pomocą kolejki linowej.

 

 

 

Po trzech dniach zaplanowany mieliśmy kolejny, tym razem wywnętrzny lot. Wszystko po to by przemierzyć odległość wynosząca około 1000km i zobaczyć przepiękne wodospady Cataratas del Iguazú. Wodospady Iguazu znajdują się na granicy argentyńsko-brazylijskiej. 80% obszaru wodospadu jest na terytorium Argentyny, natomiast pozostałe 20% na obszarze Brazylii. Granica argentyńsko-brazylijskiej przebiega centralnie przez Diabelską Gardziel, największą kaskadę wodospadu Iguazu. Woda w tym miejscu spada aż z 82m, a więc z wysokości większej niż wodospad Niagara. Poczytując wcześniej relacje na blogach podróżniczych oraz na forach, zdecydowaliśmy się w pierwszej kolejności odwiedzić część wodospadów po stronie argentyńskiej. Widoki były zapierające dech w piersi, coś niesamowitego.

 

 

 

 

Następnego dnia odwiedziliśmy stronę brazylijską wodospadów oraz park ptaków Parque das Aves. Tutaj miałam większe oczekiwania, które niestety ostudziły siatki i daleko siedzące ptaki. Temat ratowały papugi i tukany, które można było obejrzeć z bliska, latały ponad głowami 🙂

 

 

 

 

 

 

Trzy dni spędzone w małej miejscowości Foz były w zupełności wystarczające by zobaczyć wszystko to co zaplanowaliśmy, dlatego spakowaliśmy plecami, wsiedliśmy do samolotu i wróciliśmy do Rio de Janeiro, tym razem do miasta Arraial do Cabo. Tutaj spędziliśmy czas na plażach, które uważam że najpiękniejsze jakie kiedykolwiek widziały moje oczy (mam na myśli miedzy innymi plażę Praia Grande pozbawioną ludzi i hoteli o długości około 53km, z białym piaskiem i czystą wodą). W tym miejscu spędziliśmy trzy dni, pływając, odpoczywając i snorkeling’ując.

 

 

 

 

 

 

 

Po tym czasie wsiedliśmy w autobus i powróciliśmy do Rio de Janeiro. Kolejne pięć dni spędziliśmy na plażach, jeżdżąc na rowerze (Rio posiada 300km ścieżek rowerowych, często wzdłuż wybrzeża), ale przede wszystkim na zwiedzaniu miasta (odwiedziliśmy Corcovado czyli granitową górę o wysokości ok. 700m na szczycie której znajduje się 38-metrowy pomnik Chrystusa Odkupiciela (niestety pomnik często usłany jest mgłą i chmurami i tak też było w czasie naszych odwiedzin), poszwendaliśmy się po mieście, odwiedziliśmy muzeum Bellas Artes, Santa Teresa czyli ceramiczne schody Escadaria Selarón, katedrę pod wezwaniem Św. Sebastiana i wiele innych miejsc).

 

 

Jeśli chodzi o jedzenie w Brazylii to nie ma tu nic szczególnego, dużo wołowiny i innych mięs, bardzo europejsko. Jedyne czym można cieszyć podniebienie to owoce, słodkie i soczyste.

 

 

 

Swoją podróż zakończyliśmy lądowaniem w Madrycie. A że mieliśmy ponad 10 godzinny postój postanowiliśmy wyjść na miasto i odświeżyć sobie madryckie ulice, którymi po raz pierwszy kroczyliśmy kilka lat temu.

 

Czy Brazylia mnie zachwyciła? Było kilka elementów, które stoją po tej stronie. Było to niewątpliwie bardzo przyjemne doświadczenie choć mam wrażenie, że moje serce należy już do Azji 😉

Obsession