Wiosna na dobre rozgościła się w perfumeriach co cieszy mnie niezmiernie. Radość moja była tym większa gdy ujrzałam z bliska rozświetlacz z wiosennej kolekcji Diorskin Glowing Gardens. Od razu wiedziałam, że będzie mój
Diorskin Nude Air Glowing Gardens Illuminating powder występuje w dwóch odsłonach: chłodnego, srebrnego różu i szampańskiego złota. I choć w pierwszej chwili miałam ochotę na obydwa, dłuższa chwila namysłu i resztki rozsądku 😉 sprawiły, że wzięłam ten drugi, z numerkiem 002.
Puder rozświetlający (jak i reszta kolekcji) to przede wszystkim przepiękne, kwieciste tłoczenia. Wiem, że firmy prześcigają się w tego typu pomysłach 3d i z tego typu rozwiązaniem można spotkać się często i od dawna, ale i tak ja zawsze im ulegnę. Po prostu nie potrafię przejść obojętnie obok tak urokliwych wzorów. Tutaj jest dziewczęco i wiosennie co niesamowicie mi się podoba.
Prócz tłoczenia, które z marszu mnie kupiło, podoba mi się też żelowa struktura samego pudru oraz efekt na skórze. Rozświetlacz jest niezwykle aksamitny i mocno napigmentowany dzięki czemu na skórze pozostawia piękną, naturalnie wyglądającą, rozświetlającą taflę, czyli to co lubię najbardziej. Oczywiście można powiedzieć, że podobny efekt uzyska się tańszym zamiennikiem (np. TheBalm Mary-Lou Manizer) i będzie w tym sporo prawdy, ale przecież chodzi też o to by sprawiać sobie przyjemności, cieszyć oko… zresztą każda z Was, która ma bzika na punkcie makijażu dokładnie mnie zrozumie. Faktem jest, że Diorskin Nude Air Glowing Gardens Illuminating powder jest przepiękny i cieszę się, że mam go w swojej kosmetyczce. Na pewno często będzie gościł w moim makijażu, zarówno użyty jedynie na szczytach kości policzkowych jak i w technice strobingu.Zapraszam na przegląd zdjęć. Jestem ciekawa czy podzielicie moje zachwyty?
Na buzi również: Guerlain Meteorites perfecting pearls anti – dullness, podkład Chanel Les Beiges Healthy Glow Foundation 30, Diorskin nude tan matte 003, tusz Diorshow 090 ProBlack, pomadka Dior Addict 578