Kultowy zapach oznaczony numerem pięć zrodził się z mieszanki aromatów, które Gabrielle poznała w sierocińcu przebywając tam jako mała dziewczyna. Z tego okresu pozostał we wspomnieniach bukiet ogrodów pełnych róż, lilii, lawendy i jaśminu, a także mrocznych i zimnych korytarzy wypełnionych po brzegi duszną wonią pralni i szarego mydła, którym szorowano kamienne schody i posadzki. Opuściwszy mury przytułku Chanel poznała kolejne aromaty, które zapadły jej w pamięć na tyle, że umieściła je w magicznym flakonie z numerem pięć - to zapach francuskich, tętniących życiem ulic oraz luksusowych, seksownych i prowokacyjnych kurtyzan. Przyznacie, że mieszanka arcyciekawa? Pewnym jest, że mocno dzieli odbiorców na zagorzałych zwolenników i radykalnych przeciwników. Po której stronie opowiadam się ja?
By dojść do punktu, w...
Czytaj dalej
0 Komentarzy