Tylko trzy dni dzielą nas od najgorętszej premiery tego lata! Przedpremierowo kosmetyki Nars pojawią się już 15 sierpnia w perfumerii Sephora. Z tej okazji postanowiłam zaprezentować kilka wpisów i dziś na pierwszy ogień idzie paleta cieni L’Amour Toujours L’Amour Eyeshadow Palette z dwunastoma kolorowymi wkładami w neutralnej tonacji. Cztery pierwsze wkłady oznaczone po prostu kolejnymi rzymskimi liczbami od I-IV są większe (3.2g), natomiast pozostała ósemka (V-XII) to wkład mniejszy o gramaturze 1.5 gram. W palecie znajdują się cztery matowe i osiem połyskujących cieni (metalicznych lub shimmerowych) oraz sporych rozmiarów lusterko. Myślę, że kolorystyka jest na tyle zachowawcza i neutralna, że spodoba się większości (no może poza tym atramentowym błękitem który jest dość odważny, natomiast jako mały akcent spokojnie jest do obrony). Wszelkie brązy i beże stanowią tu większość i są w obszarze moich zainteresowań dlatego po nie sięgam najczęściej. Pasują zarówno do lekkich, dziennych makijaży jak i na wieczór gdy dodamy np. odrobinę tej grafitowej czerni (nr IV).
L’Amour Toujours L’Amour Eyeshadow Palette zawiera w sobie następujące kolory: matową bazę w kolorze kości słoniowej #1 opisywaną przez producenta jako “cream bisque”, dalej mamy numer #2 opisywany jako “shimmering pink sand” czyli złotą brzoskwinkę o ciepłej tonacji i metalicznym wykończeniu. Numer #3 to jeden z moich faworytów -określony jako “amethyst ash” stanowi mieszankę brązów i szarości o wykończeniu frost. Matowa grafitowa czerń to #4. Przechodzimy do drugiego rzędu. Tutaj umieszczono następujące wkłady: #5 czyli waniliowe złotko, #6 miedziany metalik, #7 matowe, lekkie taupe, #8 czyli szarość przełamana butelkową zielenią o wykończeniu frost. Dalej #9 mieszanka szarości i granatu “industrial steel” o tonacji chłodnej, #10 matowy atrament, #11 czyli kolejny z moich faworytów “shimmering taupe cashmere” i #12 bardzo intensywny grafit usłany srebrnym shimmerem, idealny odcień dla wieczornych makijaży, drapieżny i przepiękny.
Wszystkie cienie palety odznaczają się miękkością i mimo, że to cienie pudrowe niezwykłą kremowością dzięki czemu nie osypują się i nie blakną podczas nanoszenia i blendowania na powiece. To co widzicie poniżej na mojej dłoni i na oku to efekt nałożenia cieni bez wspomagającej bazy więc nie ma cienia wątpliwości, że produkty odznaczają się wysoką pigmentacją i intensywnością koloru. Na oko naniosłam numerek: III, IV oraz lekki numerek VII czyli matowe taupe. Podsumowując trzeba stwierdzić, że paleta bardzo dobrej jakości, z kolorami neutralnymi i w pełni do wykorzystania czyli coś co idealnie się u mnie sprawdzi i z pewnością będę po nią często sięgać. Jak Wam się podoba?