Laura Mercier Flawless Fusion Ultra-longwear Foundation czyli jeden z najlepszych podkładów jakie kiedykolwiek miałam. Zacznijmy od tego, że jestem posiadaczką skóry normalnej do suchej i z tej pozycji go oceniam (choć według zapisów na stronie marki skierowany jest on do każdego typu cery). Prócz informacji o potencjalnym odbiorcy, znajdziemy również zapewnienia o tym, że jest to najtrwalszy podkład Laury o lekkiej formule, który zapewnia krycie od średniego do pełnego.

Laura Mercier Flawless Fusion Ultra-longwear Foundation to podkład kremowy i dość gęsty, który kryje nieziemsko, przez co wystarczy go odrobina by pokryć i ujednolicić skórę. Sama stosuje go jednowarswowo (czoło, skronie, nos, szyja i policzki) dokładając ewentualnie więcej w newralgicznych miejscach (okolice ust i broda).  Krycie, jak wspomniałam, jest spore a efekt ujednolicenia i satynowej skóry nieziemski. Najlepsze jest to że podkład nie zapycha skóry i pięknie wygląda na niej przez cały dzień, trzymając się jej mocno (nie pudruję go przez jego matowo-satynowe i zasychające wykończenie) i nie ścierając się (co jest moja zmorą bo często dotykam skóry twarzy). Nie jest to stricte podkład nawilżający ale fajnie, że mimo zimowej auty i mocnego efektu nie czuje uczucia ściągnięcia i nie pojawiają mi się żadne suche skórki. Podkład wygląda świetnie i świeżo i pomimo gęstości i mocnego krycia mamy uczucie lekkości na skórze. Konsystencja jest komfortowa, oddychająca i świetnie nakłada się na skórę (u mnie z użyciem gąbeczki – aktualnie różowego serduszka Loveblender Magdy Pieczonki).

Podkład występuje w 10 odcieniach kolorystycznych, a ten który widzicie na zdjęciach to beżowo-żółty 2N1 Cashew. Jeśli chodzi o wybór to trafiłam idealnie. Warto podkreślić, że podkład nie utlenia się po nałożeniu a więc kolor, który widzimy po wyciśnięciu ze szklanej butelki będzie przez cały czas taki sam.