Bardzo, ale to bardzo lubię kosmetyki Charlotte Tilbury. Gdybym tylko miała nieograniczony budżet i miejsce w bagażu kupiłabym z pewnością wiele więcej podczas mojej ostatniej, kolejnej już amerykańskiej wyprawy. Tym razem skierowałam swoje kroki do nowojorskich perfumerii z listą must have. Chodziło mi o flagową kolekcję Charlotte Tilbury #pillowtalk. Jakież było moje zdziwienie gdy w kolejnych perfumeriach informowano mnie o brakach na stanie, spowodowanych popularnością tejże kolekcji. W pewnym momencie sądziłam, że już nic z tego nie będzie gdy w jednym, jedynym miejscu przy Hudson Yards, czekały na mnie ostatnie sztuki Pillow talk.
O ile mnie pamięć nie myli popularność Pillow Talk rozpoczęła się od lip linera w kolorze zgaszonego różu. Potem kolekcja ta zyskała matową pomadkę, róż oraz poczwórne cienie. Z całej tej gromadki zdecydowałam się na dwa kosmetyki, które widzicie na zdjęciach. Poczwórne cienie mam i bardzo lubię – klik, dlatego ten wybór był dla mnie oczywisty. Dobrałam do tego róż bo po prostu bardzo mi się spodobał, choć w ostatnim czasie zauważalnie mniej stosuję tego typu produktu w makijażu stawiając po prostu na bronzer. Co do pomadki miałam mieszane uczucia. Wydała się mieć zbyt brązowo – ceglane pontony dlatego ten zakup sobie podarowałam.
Luxury Palette in Pillow Talk to poczwórna paleta cieni do powiek, która zapewnia naturalne, łatwe w użyciu wykończenie z czterema połyskliwymi i matowymi odcieniami – (Prime, Enhance, Smoke, Pop) z szampańskim różem, matową ciemną różą, matowym brązem i różowym złotym blaskiem (ten odcień jest transparentny). W porównaniu z poprzednimi paletami, które mam od wielu miesięcy Pillow Talk jest zdecydowanie najbardziej subtelna i kolory są lekkie i delikatne, słowem idealne do wykonania szybkiego, dziennego makijażu w macie lub z delikatnym akcentem blink, blink.
Przepiękny jest róż Pillow Talk Cheek To Chic Powder Blush. Zewnętrzne opakowanie jest okrągłe i kryje w sobie lusterko i produkt usłany delikatnymi drobinkami złota. Mamy tu zgaszony róż połączony w duo z warstwą rozświetlacza. Efekt, podobnie jak w przypadku cieni jest subtelny ale z powodzeniem można go budować. Jedwabista formuła z łatwością rozprowadza się na policzkach i naprawdę pięknie wygląda na skórze.