No ale wracając do suplementów. Niemiecki tabletki nie sprostały zadaniu. Paznokcie, cera jakby bez zmian, choć na buzi wyskakiwał częściej nieprzyjaciel. No nie wiem, ale jedno jest pewne- włosy jak się sypały tak nadal to robią :/
Tym razem stawiam na produkt francuski. Swego czasu tabletki bardzo pomogły mi przy pewnym problemie natury bardzo szerokiej, od hormonów, po stres, infekcje bateryjne i wirusowe, itp. Mowa o łysieniu plackowatym, które pewnego dnia nawiedziło moja głowę :/ Wystraszona pobiegłam czym prędzej do dermatologa a ten wśród leczniczych wcierek, zaleceń by się nadmiernie nie denerwować 😉 przepisał AnaCaps (oczywiście po uprzednim, szczegółowym wywiadzie). One nie działały wtedy solo, ale efekt był natychmiastowy. Dlatego gdy tylko pojawiła się promocja (w Aptece Wielkopolskie w miesiącu wrzesień w cenie 53zł; regularna jest wysoka i wynosi 65 do nawet 80zł; produkt bez recepty!) bez wahania upiłam dwa opakowania, co stanowi dwumiesięczną kurację.
Skład się pokrywa z tym że zawartość poszczególnych składników jest zmienna. W przypadku AnaCaps na pierwszym i drugim miejscu, w ilości 125mg w kapsułce, występują aminokwasy Metionina oraz Cystyna (w Merz Spezial w dwóch drażetkach w ilości 0.55mg każdy). Różnica zauważalna, ba! kolosalna. Myślę, że w tych proporcjach tkwi szkopuł. Zdam relacje za 2 miesiące 🙂