W moim domu zamieszkał nowy róż, tzn. takie były założenia gdy podjęłam się tej wymiany. Gdy przybyło czarne pudełko a w nim Chanel Joues Contraste  w kolorze Fresque okazało się, że należałoby je ochrzcić mianem rozświetlacza. Efekt jaki nadaje skórze jest cholernie subtelny i jedynie glow, na upartego nazwiemy go brzoskwinią 😉 Podoba mi się w gruncie rzeczy choć czuję jakiś taki lekki niedosyt i gdybym miała  go kupić  w sklepie z własnej, nieprzymuszonej woli otarłoby się to o szaleństwo, tym bardziej że cena jest iście wariacka i wynosi 155zł o.O. (no i pyli się niemiłosiernie niezależnie od metody nakładania, palec to czy jakikolwiek użyty pędzel, o co chodzi?). Oczywiście jak zwykle to ze mną bywa przed transakcją spojrzałam tylko na próbki, pomijając wszelkie blogowe wpisy. Oczy otworzyłam (umysł chyba też) dopiero jak już pudełko miałam w ręku.  Ten produkt tak ma i nikt i nic tego nie zmieni.
Póki co pokazuję jak prezentuje się w opakowaniu i pokiwam Wam paluszkiem, na występy na licu itepe przyjdzie czas, choć mam wrażenie że produkt skierowany jest do bladzioszków o porcelanowym licu niczym talerze z Lubiany SA sasasa.

Rozpoczyna się sezon na zdjęcia w sztucznym świetle co oznacza tylko jedno! zima zbliża się dużymi krokami :/ Przyjdzie mi zainwestować w jakie żarówki o właściwej dla światła dziennego temperaturze barwowej. Nie ma zmiłuj.

Dobra, ale zimie dajmy na razie spokój, odłóżmy na bok, cieszmy oko (sory za jakiekolwiek paprochy ale to światełko nie oszczędza ;):