Popularne wpisy

Chanel Eyes Collection
Zobacz Wpis
Chanel Hydra Beauty
Zobacz Wpis
Burberry Complete Eye Palette
Zobacz Wpis
Na górę
4 maj

Magic tan/ mus samoopalający

Uwielbiam wszelkie brązujące specyfiki do ciała. Dlaczego? A to dlatego, że to świetna alternatywa dla osób, które chcą cieszyć się brązową skórą jednak nie mają czasu na leniwe wylegiwanie się na słońcu lub go po prostu tego nie lubią (jak ja); ich skóra łatwo ulega podrażnieniom pod wpływem promieni słonecznych (czyli ja, panna rak); lubią lekkie muśnięcie słońcem, szybki trik na wysmuklenie ciała (która z nas tego nie lubi?).
Przerobiłam w swoim długim życiu szereg tego typu produktów, ten tutaj jest tani i należy do jednych z najlepszych z jakimi miałam do czynienia. Poniżej odpowiem dlaczego…


Prawdą jest, że lata świetności produktów Avon przypadały u mnie na szalone lata studenckie. Od dawna już nie zamawiam i nie śledzę nowinek z katalogowego światka.  Może to i błąd bo kilka produktów wspominam z sentymentem, a po drugie okazuje się że można tam znaleźć niezłe perełki.
Jedną z takich pereł okazał się być samoopalacz w musie z kompleksem ujędrniającym AVON Sun+. Wszystko wskazywałoby na to, że wszelkie zastosowane rozwiązania są powszechnie i często stosowane w innych tego typu produktach. Mamy więc łatwy w obsłudze aplikator i lekko brązowy mus [piankę] która uwalnia się z otworu po jego wciśnięciu. Nic odkrywczego. Pianka po zaaplikowaniu natychmiast powoduje efekt za brązowienia skóry. W składzie dihydroksyaceton (DHA), który zawsze odpowiada za nielubiany przez rzesze zapaszek. A więc o co chodzi?
No więc o to, że pomijając łatwą aplikację, szybki i bardzo przyjemny efekt, brak tu wyraźnego, nieprzyjemnego zapachu oraz to, że rezultat utrzymuje się na ciele przez około 2 tygodnie co jest wynikiem wprost niespotykanym. Zaletą jest też to, że “opalenizna” schodzi z ciała bardzo równomiernie przez co nie ma konieczności ciągłego traktowania skóry ostrymi piligami, po prostu któregoś pięknego dnia zauważasz jej brak 🙂 Ta ostatnia właściwość sprawia, że nie ma łuszczących się plam, które trzeba kontrolować i co rusz ścierać a to sprawia, że produkt bardzo lubię.
Ok, są tu niuanse jak: wspomniany zapaszek (niewielki ale zawsze; ten w butelce i bezpośrednio nałożony na skórę jest przyjemny, lekko słodki, po 2-3 godzinach zachodzą reakcje biochemiczne i jest ta charakterystyczna dla samoopalających produktów woń ale na szczęście bardzo słabo wyczuwalna (no cóż temat nie do uniknięcia z uwagi na obecność DHA)), czy niebezpieczeństwo, że  w przeciągu kilku minut od nałożenia pobrudzimy sobie bieliznę (zawsze więc zakładam coś ciemnego), ale fakt, że efekt jest długotrwały, trwa na ciele równo i tak też schodzi sprawia, że mus ten uwielbiam.
Plusem może być też niska cena – ta regularna wynosi 40zł ale np. teraz mus można złapać za 17.99PLN/ 150ml. Miłym dodatkiem jest skład, który prócz wspomnianego DHA, który wchodząc w reakcję chemiczną z zewnętrzną (rogową) warstwą naskórka, powoduje jego koloryzacje na brąz i który po prostu być musi, zawiera także m.in. sok z granatowca właściwego, olejek kokosowy, beta-karoten i aloes. Owszem na samiuśkim już końcu ale zawsze.

Uzyskana “opalenizna” jest z rodzaju subtelnych i nie wpada w pomarańcz czy przesadną żółć. Ładna, zdrowa skóra, lekko rozświetlona za sprawą olejku kakaowego, jest nawilża i gładka.
No ale ja tu gadu gadu ale pewnie jesteście ciekawi efektu?



I już na sam koniec pamiętajmy o kilku podstawowych krokach, które są obowiązkowe w przypadku stosowania samoopalaczy:
Peeling – aplikację produktów samoopalających należy poprzedzić wykonaniem dokładnego peelingu całego ciała (czasem o tym zapominam, przyznaję). Miejsca, w których warstwa suchego naskórka jest grubsza wchłaniają większą ilość kosmetyku, uzyskując barwę ciemniejszą niż reszta ciała. Szczególną uwagę należy więc poświęcić kolanom, łokciom oraz okolicom kostek.
Nakładanie – samoopalacz i produkty samoopalające należy starannie i powoli wmasowywać w skórę, zaczynając od stóp i kierując się ku górze.
Dokładne mycie dłoni – po nałożeniu kosmetyku nie można zapomnieć o dokładnym umyciu rąk, na których mogą pojawić się nieestetyczne plamy. W tym celu biorę szczoteczkę i dokładnie szoruję paznokcie i przestrzenie między palcami. Dzięki temu jak 34 wiosny żyję w życiu nie miałam plam po aplikacji :]
Trwałość opalenizny uzyskanej za pomocą samoopalacza zależy od szybkości odnowy naskórka, co jest cechą indywidualną oraz od głębokości na jakiej powstało zabarwienie. DHA działa co prawda tylko na poziomie zewnętrznej – rogowej warstwy naskórka, jeśli jednak skóra przed nałożeniem samoopalacza zostanie dokładnie złuszczona za pomocą peelingu wtedy samoopalacz ma szansę wniknąć nieco głębiej co gwarantuje dłuższej utrzymującą się opaleniznę.

Obsession