Jimmy Choo Illicit Flower to nowa odsłona sagi Illicit, która zawitała do perfumerii Sephora. Spotyka się tu soczysta morela i kwaskowa mandarynka wraz z nutami jaśminu i kwiatów grejpfruta, co razem daje kompozycję świeżą, musującą i tryskającą energią. Wydaje się być zatem, że jest to mieszanka idealna na wiosenne dni? Rzeczywiście tak jest, bo zapach po naniesieniu na skórę właśnie wiosnę i lato przywodzi na myśl… słoneczne dni usłane pąkami kwiatów i soczyste owoce dojrzewające w promykach słońca. Z tego też powodu zdecydowałam się na niego podczas trwającej aktualnie majówki (choć słońca to akurat życzyłabym sobie zdecydowanie więcej). Nie przewidziałam tylko jednego. Zapach utrzymuje się na mojej skórze jakieś pół godziny, po tym czasie znika niemal zupełnie, co czyni go bardzo ulotnym. Posiadam świeższą wersję czyli wodę toaletową co jest zapewne kluczowe w tym przypadku i co czyli zapach przemijającym, no i wiem że taka jego natura, no ale… spodziewałam się jednak czegoś więcej. Szczerze przyznam, że taki stan rzeczy bardzo mnie zasmucił, bo sama strona wizualna (różowy flakon w stylu Art deco, prawda że piękny?) i pierwsze nuty docierające do mojego nosa bardzo mi się podobają.

Nuty zapachu

Nuty głowy: morela, mandarynka i frezja
Nuty serca: róża, kwiat grejpfruta i jaśmin
Nuty podstawy: piżmo, sandałowiec i kaszmeran