Popularne wpisy

Chanel Eyes Collection
Zobacz Wpis
Chanel Hydra Beauty
Zobacz Wpis
Burberry Complete Eye Palette
Zobacz Wpis
Na górę
31 sie

Samoopalacze

.. i co do których nie mam entuzjastycznych odczuć. Na stronie  niejednokrotnie dałam upust mojemu uwielbieniu do produktów samoopalających lub podkręcającym opaleniznę, zwłaszcza w okresie wiosenno-letnich i ciepłych dni. Naprawdę jestem w stanie przeboleć zapach, który często towarzyszy tego typu produktom, ale brudzeniu ubrań i pomarańczowej powłoczce na skórze mówię zdecydowane nie.

 

Dziś trzy takie gagatki, które mocno zalazły mi za skórę. Prym wiedzie tu najdroższy z całej trójki czyli żel-krem Lancome Flash Bronzer Transfer-Resistant Self Tanner Instant Tan Body. Samoopalacz, który dzięki technologii non-transfer nie brudzi ubrań, rozświetla skórę i nadaje jej opalony odcień, no właśnie, szkoda tylko że w odcieniu wściekłej pomarańczki. Dodatkowo następnego dnia zapach samoopalacza osiąga nieznośne apogeum, mimo że wcześniej to lekki żel o zapachu świeżym i przyjemnym. W cenie około 130 złotych (125ml) naprawdę spodziewałabym się czegoś lepszego niż samoopalacza rodem z wczesnych lat 90tych.

Dalej nie jest niestety lepiej. Sunbrella firmy Dermedic nadaje zdecydowanie ładniejszy kolor ale zapach jest niestety tożsamy (już zresztą w samej tubce zajeżdża nieźle samoopalaczem). Jak wspomniałam wcześniej, jestem to w stanie wybaczyć ale mamy tu problem innej natury. Mianowicie chodzi o wydajność czy raczej jej brak. Co z tego, że koszt 100 gramowej tubki to tylko 40zł skoro krem użyty na całe ciało wystarcza na trzy/cztery zastosowania? Owszem, można ten nawilżający samoopalacz stosować jedynie na twarz ale zgodnie z rekomendacją producenta możemy stosować dowolnie, również na ciało i ja w takim zamiarze go właśnie nabyłam.
Na plus zaliczę szybkie denko z udziałem tego produktu, pewne jest natomiast, że powrotów tu nie będzie.

 

 

Zagadką jest też dla mnie Fake Bake i Tinted – balsam rozświetlająco-nawilżając do twarzy i ciała (60ml/45zł). To brązowa maź nadająca w tempie ekspresowym brązowo-złotego odcienia na skórze. Śmiało nazywałbym to rajstopami w kremie w pierdylionem złotych drobin. Brzmi ciekawie, konsystencja też taka jest, zapach dziwny acz na upartego można uznać za mocno czekoladowy. Szkoda tylko, że cały ten piękny efekt pozostaje na ubraniu 🙁 Myślałam, że coś mnie trafi po tym jak wysmarowawszy się tym cudem pojechałam na spotkanie z przyjaciółmi. Produkt był wszędzie ale nie na mojej skórze. Najbardziej ucierpiały uda, łydki i ramiona. Po wszystkim czekało mnie szorowanie ciała i pranie ubrań. Niezbyt ciekawe doświadczenie. Zapowiadało się fajnie, wyszło niestety kiepsko.

 

 

Każdy ma swoje buble, ja również choć nie specjalnie lubię o nich pisać i dlatego tak rzadko się tu pojawiają.

 

Obsession