Popularne wpisy

Chanel Eyes Collection
Zobacz Wpis
Chanel Hydra Beauty
Zobacz Wpis
Burberry Complete Eye Palette
Zobacz Wpis
Na górę
1 sty

Empty space

Pustych opakowań jest niewiele ale z nowym rokiem postanowiłam pozbyć się zalegających pudełek tak by zrobić miejsce na nowe ;D Wśród poniższych mam tu swoich niekwestionowanych faworytów do których planuję powroty lub zakup większych opakowań (np. Ekoampułka od Kingi Rusin czy podkład Lily Lolo).

Wzorem ostatniego denka podzieliłam wszystko na kategorie tak by było przejrzyście 🙂

Kategoria I czyli taka w której umieściłam produktu, który miały nie raz nie dwa premierę na blogu (ich pełne recenzje znajdziecie wpisując nazwę w polu “Szukaj”, po prawej stronie). Znajdziemy tu jeden z moich ulubionych żeli do golenia od Venus, zmywacz lakieru do
paznokci Isana, kolejną buteleczkę podkładu, który wiedzie u mnie prym od kilku ładnych lat czyli Estee Lauder Double Wear (tak, tak podczas ostatnich porządków też umieściłam pustą butelkę, wynika to z faktu kupowania i mieszania różnych odcieni podkładu), ulubiony likwidator uporczywych skórek wokół paznokci od Sally Hansen oraz lekki krem dla niewymagających cer od Yves Rocher.

Kategoria II czyli brak planowanych powrotów z tej prostej przyczyny, że w żaden namacalny sposób mnie nie zainteresowany czy zachwyciły. Wodę termalną od Balea śmiało nazwałbym koszmarkiem. Zapach jaki za sobą niesie jest po prostu straszny. To mix no nie wiem, impregnatu do drewna, z rozpuszczalnikiem czy cholera wie co. Naprawdę traumatyczne przeżycie, z którym męczyłam się zdecydowanie za długo. I choć krzywdy produkt mi nie zrobił ostatecznie wykorzystałam go do spryskania pędzla przed nakładaniem podkładu. Miałam, wypróbowałam, zdecydowanie nie kupię ponownie.

Nad zieloną maseczką firmy mi kompletnie nie znanej rozwodzić się nie zamierzam (maseczkę ktoś mi podarował, to chyba jakiś azjatycki wyrób). Powiem tylko, że można ją stosować do każdego typu cery, trzymać na buzi około 10min co przyszło mi z trudem z uwagi na grutkowato-galaretowatą konsystencję i skład z piekła rodem (alkohole, PEGi, oleje mineralne i parabeny) brrrr

Nail Tek II kupiłam dawno temu, dawno też moje paznokcie nie zaznały jej powłoki. To co tu widzimy to pozostała reszta, która zrobiła się gumowata i nie do użycia. Niemniej o ile mnie pamięć nie myli nie przypominam sobie bym miała po niej dobre wspomnienia. Nie planuję dalszych romansów z Nail Tek, przynajmniej na razie bowiem lepsze efekty uzyskałam z przeklinaną w blogosferze Eveline 8w1 czy wspominaną w niniejszym poście odzywką Golden Rose (poniżej).

Kategoria III w której zatrzymam się na dłużej z uwagi na fakt, że poniższe produkty nawet jeśli znalazły się na blogu to tylko w formie krótkiej wzmianki i chciałabym napisać o nich ciut więcej. Zresztą w pełni na to zasługują.

Zacznijmy tradycyjnie od lewej:
1/ Dwusaszetkowa maska-kompres nawilżajaco-odprężająca na twarz, szyję i pod oczy od Tołpa. Bardzo przyjemna, nawilżająca, usuwająca oznaki zmęczenia i wszelkie podrażnienia 10minutowa maska. Niby standard ale na plus miły zapach, komfort podczas stosowania (milo było po prostu) no i skład, w którym nie uświadczymy sztucznych barwników, PEGów, silikonów, olejów mineralnych i konserwantów. W zamian mamy naturalne składniki aktywne jak humino-kompleks, kompleks biopolimerowy, fucogel, masło shea, olej z orzechów macadamia, ekstrakt z lukrecji, d-pantenol oraz witaminę E. Ta podwójna przyjemności pojemności 2x6ml to koszt w zależności od miejsca ok 7PLN. Należy otwarcie przyznać, że produkty firmy jako tako mi i mojej skórze odpowiadają więc póki co złego słowa nie powiem 😉

2/  Kremy na dzień i na noc od Stenders do skóry suchej i wrażliwej to prawdziwe perełki. W wygodnych opakowaniach z pompką pojemności 30ml każdy znajdziemy bogaty krem o przepięknym zapachu miodu. Wszystko co upakowano wewnątrz (m.in. masło shea, ekstrakt z kiełków pszenicy, olej z orzeszków makademii, kwas hialuronowy i wyciąg z nasion jabłek) służy mojej skórze, która w okresie stosowania była przyjemna w dotyku, miękka, elastyczna i pozbawiona przesuszeń. Cieszy mnie obecność kwasu hialuronowego, który staram się wprowadzać do wszelkich produktów, które nakładam na twarz (cóż, lata już nie te). Wersja dzienna idealnie sprawdzała się pod makijaż. Kremy są szalenie wydajne i ich pobyt trwał u mnie od dawna więc z żalem się z nimi żegnam po cichu już tęskniąc. Koszt jednego opakowania jest niestety wysoki i bez promocji zapłacimy w sklepie stacjonarnym lub internetowym kwotę 99PLN. Cóż, płacimy za jakość a ta jest na wysokim szczeblu.

3/ Bezbarwny top od Color Club to w sumie nie wiem dlaczego znalazł się tutaj 😀 top jak top choć trzeba przyznać, że mam słabość do wszelkich lakierów tej marki. Porządne, trwałe, no niech już tu zagrzeje miejsce 😉 Koszt? nie mam pojęcia. Nabyłam go podczas szalonych zakupów w TKMAxx gdzie stanowił składową paletki pięciu czy sześciu kolorów. Całość kosztowała 36PLN.

4/ Odżywka Golden Rose “All in one” miała już co prawda swoją premierę na blogu KLIK Wspomnę więc tylko, że byłam zadowolona i spełniam niniejszym daną wtedy obietnicę. Miałam bowiem wyspowiadać się z jej gęstości. Jestem pozytywnie zaskoczona bo podczas całego okresu stosowania aż do dna (znaczy po jej kres) odżywka nie zgęstniała za co ma dodatkowy punkt. Koszt to około 8zł/12ml.

5/ Kolejny fajny krem i kolejny rosyjski produkt, którym się zachwycam. To Baikal Herbals regenerujący krem do twarzy na noc. Za co go uwielbiam? Wygodne opakowanie z pompką, wydajność, działanie, skład, przyjemny zapach no i śmiesznie niska cena. Mimo, że rzeczonej przez producenta walki z oznakami starzenia nie jestem w stanie stwierdzić z całą stanowczością to skład kremu rozwiewa jakiekolwiek wątpliwości. M.in. różeniec górski, żeń-szeń, biała malina, kiełki pszenicy, masło shea, roślinne ekstrakty, kwas hialuronowy na pewno mają zbawienny wpływ na przyszłość mojej skóry. W trakcie stosowania skóra była odżywiona, nawilżona, miękka i promienna. Brak przesuszeń, uczucia ściągnięcia  czy podrażnień to kolejny atut tego kremu. Cena około 25zł/50ml. Planuje kolejne zakupy rosyjskich specjałów.

Pełny skład: Aqua with infusions of: Rhodiola Rosea Root Extract, Organic Panax Ginseng Extract, Rubus Idaeus Oil, Organic Spiraea Ulmaria Extract, Organic Triticum Vulgare Germ Oil; Вutyrospermum Parkii, Glyceryl Stearate SE, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Stearic Acid, Palmitic Acid, Cetearyl Glucoside, Carbomer, Sodium Stearoyl Glutamate, Sodium Hyaluronate, Palmitoyl Oligopeptide (and) Palmitoyl Tetrapeptide-7, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Parfum, Ubiquinone, Tocopherol, Retinol, Citric Acid.

6/ Micel od Bourjois to produkt wręcz kultowy w mojej kosmetyczce. To kolejna już butelka, wracam do niego często i namiętnie. Jako wielbicielka nowości zdradziłam go już nie raz ale zawsze chętnie do niego powracam. Aż dziw bierze, że nie znalazło się obszerniejsze dla niego miejsce na blogu bowiem wszelkie zadania mu postawione spełnia wybornie. Świetnie radzi się ze wszelkiej maści produktami kolorowymi, nie straszne mu cienie, kredki i tusze (choć trzeba tu zaznaczyć, że ja tych wodoodpornych nie tykam). Jako pierwszy krok do czystej skóry w moim kilkustopniowej ceremonii spisuje się na medal. Cena: 13zł / 250ml.

https://lh5.googleusercontent.com/-dGtFhZZddig/UOLt9qLshJI/AAAAAAAAI4Q/1brvkggYeuA/s620/denko%2520ost%25202012%25201.jpg 

7/ Serum ekoAmpułka 1 Pat&Rub dla skóry suchej i wrażliwej to produkt, którego z uwagi na posiadanie jedynie kilku saszetek dosłownie “posmakowałam”. Jednak to kilkudniowe z nim obcowanie pozwoliło zachwycić się na tyle, że zdecydowanie chcę wypróbować więcej. Jak w przypadku innych tego typu produktów serum nakładamy na oczyszczoną twarz pod krem lub jako dodatek np. do maseczki. Nieco żelowate w swej konsystencji, uwalniające delikatne i przyjemne aromaty serum ekoAmpułka, które zawiera m.in. kwas hialuronowy wysoko i niskocząsteczkowy, oligosacharydy, witaminy, aminokwasy i minerały daje dodatkowy i tak bardzo pożądany przeze mnie efekt nawilżajaco-liftingujący. Cena niestety jest wysoka i waha się znacznie w zależnosci od miejsca i promocji od 140PLN do nawet 180PLN. Promocjo przybywaj!

Skład (prosty i krótki): Aqua, Rosa Damascena Flower Water, Sodium Hyaluronate, Tripleurospermum Maritima Extract, Phenethyl Alcohol, Sodium Phytate

8/ Kolejny zachwyt, choć póki co nie trwający długo. Podkład Lily Lolo zaledwie wypróbowałam dwa razy i choć efekt (przede wszystkim naturalny acz kryjący co szczerze pożądam) nie trwał długo to był spowodowany tylko i wyłącznie faktem niedopasowania odcienia do koloru mojej skory. “Coll caramel” to wersja zdecydowanie dla brunetek a ja w nim zamieniałam się w mulatkę;) Chcę więcej i pomalutku przymierzam się do wybrania wersji odpowiedniej dla siebie. Minerałki to jest to w co zamierzam uderzyć w nowym 2013 roku 🙂

Obsession