Wzorem ostatniego denka podzieliłam wszystko na kategorie tak by było przejrzyście 🙂
Zacznijmy tradycyjnie od lewej:
1/ Dwusaszetkowa maska-kompres nawilżajaco-odprężająca na twarz, szyję i pod oczy od Tołpa. Bardzo przyjemna, nawilżająca, usuwająca oznaki zmęczenia i wszelkie podrażnienia 10minutowa maska. Niby standard ale na plus miły zapach, komfort podczas stosowania (milo było po prostu) no i skład, w którym nie uświadczymy sztucznych barwników, PEGów, silikonów, olejów mineralnych i konserwantów. W zamian mamy naturalne składniki aktywne jak humino-kompleks, kompleks biopolimerowy, fucogel, masło shea, olej z orzechów macadamia, ekstrakt z lukrecji, d-pantenol oraz witaminę E. Ta podwójna przyjemności pojemności 2x6ml to koszt w zależności od miejsca ok 7PLN. Należy otwarcie przyznać, że produkty firmy jako tako mi i mojej skórze odpowiadają więc póki co złego słowa nie powiem 😉
2/ Kremy na dzień i na noc od Stenders do skóry suchej i wrażliwej to prawdziwe perełki. W wygodnych opakowaniach z pompką pojemności 30ml każdy znajdziemy bogaty krem o przepięknym zapachu miodu. Wszystko co upakowano wewnątrz (m.in. masło shea, ekstrakt z kiełków pszenicy, olej z orzeszków makademii, kwas hialuronowy i wyciąg z nasion jabłek) służy mojej skórze, która w okresie stosowania była przyjemna w dotyku, miękka, elastyczna i pozbawiona przesuszeń. Cieszy mnie obecność kwasu hialuronowego, który staram się wprowadzać do wszelkich produktów, które nakładam na twarz (cóż, lata już nie te). Wersja dzienna idealnie sprawdzała się pod makijaż. Kremy są szalenie wydajne i ich pobyt trwał u mnie od dawna więc z żalem się z nimi żegnam po cichu już tęskniąc. Koszt jednego opakowania jest niestety wysoki i bez promocji zapłacimy w sklepie stacjonarnym lub internetowym kwotę 99PLN. Cóż, płacimy za jakość a ta jest na wysokim szczeblu.
3/ Bezbarwny top od Color Club to w sumie nie wiem dlaczego znalazł się tutaj 😀 top jak top choć trzeba przyznać, że mam słabość do wszelkich lakierów tej marki. Porządne, trwałe, no niech już tu zagrzeje miejsce 😉 Koszt? nie mam pojęcia. Nabyłam go podczas szalonych zakupów w TKMAxx gdzie stanowił składową paletki pięciu czy sześciu kolorów. Całość kosztowała 36PLN.
4/ Odżywka Golden Rose “All in one” miała już co prawda swoją premierę na blogu KLIK Wspomnę więc tylko, że byłam zadowolona i spełniam niniejszym daną wtedy obietnicę. Miałam bowiem wyspowiadać się z jej gęstości. Jestem pozytywnie zaskoczona bo podczas całego okresu stosowania aż do dna (znaczy po jej kres) odżywka nie zgęstniała za co ma dodatkowy punkt. Koszt to około 8zł/12ml.
5/ Kolejny fajny krem i kolejny rosyjski produkt, którym się zachwycam. To Baikal Herbals regenerujący krem do twarzy na noc. Za co go uwielbiam? Wygodne opakowanie z pompką, wydajność, działanie, skład, przyjemny zapach no i śmiesznie niska cena. Mimo, że rzeczonej przez producenta walki z oznakami starzenia nie jestem w stanie stwierdzić z całą stanowczością to skład kremu rozwiewa jakiekolwiek wątpliwości. M.in. różeniec górski, żeń-szeń, biała malina, kiełki pszenicy, masło shea, roślinne ekstrakty, kwas hialuronowy na pewno mają zbawienny wpływ na przyszłość mojej skóry. W trakcie stosowania skóra była odżywiona, nawilżona, miękka i promienna. Brak przesuszeń, uczucia ściągnięcia czy podrażnień to kolejny atut tego kremu. Cena około 25zł/50ml. Planuje kolejne zakupy rosyjskich specjałów.
Pełny skład: Aqua with infusions of: Rhodiola Rosea Root Extract, Organic Panax Ginseng Extract, Rubus Idaeus Oil, Organic Spiraea Ulmaria Extract, Organic Triticum Vulgare Germ Oil; Вutyrospermum Parkii, Glyceryl Stearate SE, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Stearic Acid, Palmitic Acid, Cetearyl Glucoside, Carbomer, Sodium Stearoyl Glutamate, Sodium Hyaluronate, Palmitoyl Oligopeptide (and) Palmitoyl Tetrapeptide-7, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Parfum, Ubiquinone, Tocopherol, Retinol, Citric Acid.
6/ Micel od Bourjois to produkt wręcz kultowy w mojej kosmetyczce. To kolejna już butelka, wracam do niego często i namiętnie. Jako wielbicielka nowości zdradziłam go już nie raz ale zawsze chętnie do niego powracam. Aż dziw bierze, że nie znalazło się obszerniejsze dla niego miejsce na blogu bowiem wszelkie zadania mu postawione spełnia wybornie. Świetnie radzi się ze wszelkiej maści produktami kolorowymi, nie straszne mu cienie, kredki i tusze (choć trzeba tu zaznaczyć, że ja tych wodoodpornych nie tykam). Jako pierwszy krok do czystej skóry w moim kilkustopniowej ceremonii spisuje się na medal. Cena: 13zł / 250ml.
Skład (prosty i krótki): Aqua, Rosa Damascena Flower Water, Sodium Hyaluronate, Tripleurospermum Maritima Extract, Phenethyl Alcohol, Sodium Phytate
8/ Kolejny zachwyt, choć póki co nie trwający długo. Podkład Lily Lolo zaledwie wypróbowałam dwa razy i choć efekt (przede wszystkim naturalny acz kryjący co szczerze pożądam) nie trwał długo to był spowodowany tylko i wyłącznie faktem niedopasowania odcienia do koloru mojej skory. “Coll caramel” to wersja zdecydowanie dla brunetek a ja w nim zamieniałam się w mulatkę;) Chcę więcej i pomalutku przymierzam się do wybrania wersji odpowiedniej dla siebie. Minerałki to jest to w co zamierzam uderzyć w nowym 2013 roku 🙂