Popularne wpisy

Chanel Eyes Collection
Zobacz Wpis
Chanel Hydra Beauty
Zobacz Wpis
Burberry Complete Eye Palette
Zobacz Wpis
Na górę
29 sty

Empty space

Intensywne zużywanie zaowocowało pokaźną torbą wypełnioną po brzegi pustymi opakowaniami. Głównie skupiłam się na produktach, których zawartość określiłabym na poziomie ok 1/3 (takich okazało się mam wiele) i takich, które mam już od jakiegoś czasu i istniało realne ryzyko przekroczenia terminu ważności. A że nie lubię wyrzucać wzięłam się za intensywne denkowanie. To styczniowe i kolejne będzie pewnie jednym z większych. Postanowiłam bowiem nie otwierać nowości (głównie tych pielęgnacyjnych) póki nie zużyję tego co zalega w każdym kącie łazienki. A jest tego wiele. Około 10 peelingów do ciała, każdy rozpoczęty z mniejszym lub większym użyciem – przyznacie, że to dużo? dużo za dużo. Można to oczywiście tłumaczyć moją zaciekłą walką ze skórką pomarańczową, no ale bez przesady, nie jest znowu tak obfita 😉 
Jak to mam ostatnio w zwyczaju produkty podzieliłam na kategorie tak by było przejrzyście.
KATEGORIA I – PRODUKTY, KTÓRE RECENZOWAŁAM NA BLOGU
wystarczy więc umieścić nazwę w wyszukiwarce po prawej stronie bloga by przenieść się w odpowiednie miejsce i pełną treść 🙂

(1) Żel pod prysznic Balea; (2) Łagodzący żel do mycia ciała AA sensitive; (3) Miniaturka olejku do ciała Nuxe; (4)Krem do rąk Anida; (5) Ochronna pomadka alverde (wersja mandarynka i wanilia)

(6) Łagodząca pianka do mycia twarzy i oczu Pharmaceris; (7) Acerin dezodorant do stóp Sport active; (8) Lawendowy mus do mycia ciała od Stenders; (9) Czarne mydło oliwne; (10) Sylveco krem brzozowo-rokitnikowy z betuliną
 
(11) Venus pianka do golenia wersja z melonem; (12) Hean baza pod makijaż; (13) Żel pod prysznic Biały Jeleń; (14) Natura Siberica maska do twarzy; (15) Chusteczki Alouette (sieć Rossmann)

KATEGORIA II – PRODUKTY DOTYCHCZAS NIE RECENZOWANE DO KTÓRYCH CHĘTNIE POWRÓCĘ

(1) Balea Vitalizing Shampoo- rozmaryn i melisa. Bardzo solidny szampon o dobrej wydajności, sporej pojemności (300ml) i w niskiej cenie. Za pomocą obfitej piany (SLS) świetnie radził sobie ze zmyciem oleju czy masła, łagodnie oczyszczał włosy i sprawiał, że były sprężyste i lekkie. Po użyciu zdecydowane uczucie chłodzenia skóry głowy, zapach zdominowany przez rozmaryn (który jest na szarym końcu składu). Planuję powroty do tej lub innych wersji. Cena: 0.65 Euro!!!
(2) Balea Cell Energy – balsam do ciała. Kolejny produkt zakupiony w drogerii DM. Na tyle spodobała mi się ta seria, który to ma chronić komórki skóry (za sprawą ekstraktu jabłka oraz peptydów, które wspomagają syntezę kolagenu i odnowę skóry), że przy okazji kolejnych zakupów (w grudniu 2012) skusiłam się na masło do ciała oraz serum do twarzy. Sam balsam przyjemnie nawilża i uelastycznia skórę, dodatkowo ciekawie pachnie i niewiele kosztuje. Przyjrzyjcie się tej serii przy okazji  zakupów u naszych zachodnich czy południowych sąsiadów 🙂
Pojemność: 250ml
(3) Bielenda żurawinowy płyn do higieny intymnej. Choć znam lepsze w tej kategorii, ten tutaj kremowy i delikatny zasila szeregi bądź co bądź moich ulubieńców. Produkt o  niskiej zawartości substancji zapachowych i pieniących, nie zawiera mydła i barwników. Znajdziemy tu natomiast wyciąg z żurawiny o działaniu antybakteryjnym, przeciwzapalnym i ściągającym, który chroni przed infekcjami dróg moczowych i  wspomaga regenerację śluzówki. Pojemność: 300 ml/ cena: ok. 13PLN

 


(4) i (5) Peeling do ciała od Lirene. Objęłam je wspólną treścią bo uważam, że to produkty bardzo podobne, różniące się niewiele składem no i zapachem. W przypadku wersji pomarańczowej, która przeznaczona jest do walki z cellulitem aromaty są obłędne, mocno cytrusowe i energetyzujące, natomiast wersja czerowna, przeznaczona do skóry suchej i szorstkiej ma woń delikatną i ciepłą. Co do zasady to zdzierak stanowi polietylen (tanie tworzywo sztuczne), skóra po wyszorowaniu zdecydowanymi drobinami jest wygładzona i dobrze przygotowana na przyjęcie balsamu czy masła do ciała. I choć kręcę nosem na użycie PE w peelingach to tutaj z uwagi na niski koszt produktu przymykam na to oko, w końcu to drogeryjna półka. Pojemność: 200ml/ cena: 12-14PLN.
(6) Lierac żel pod prysznic Sensorielle. To nawilżający produkt z wyciągiem z trzech białych kwiatów: gardenii, kamelii oraz jaśminu. Coś niewytłumaczalnego sprawia, że nie potrafię być krytyczna w stosunku do produktów tej firmy. Żel pomimo że niezbyt wydajny niebiańsko pachnie (zapach dość długo utrzymuje się na skórze), ładnie się pieni (SLS) i jest niestety drogi (jak większość propozycji firmy). Spotkamy go w aptekach w cenie ponad 30-40PLN/150ml co jest czystym szaleństem ale widywano go ostatnio w drogerii Hebe w promocji za 19PLN i ta cena jest do przyjęcia, ba! kupiłabym na pewno gdyby tylko drogeria była obecna w moim mieście.

KATEGORIA III – PRODUKTY DOTYCHCZAS NIE RECENZOWANE DO KTÓRYCH NIE  POWRÓCĘ
 

(7) Balea żel pod prysznic antycellulitowy. Zaopatrzony w tworzywową i dość intensywną w działu szczotkę. Mogłabym się ugiąć i umieścić preparat w dziale wyżej, no ale ta końcówka sprawia, że nie mam chęci na powroty. Wolę coś z większą powierzchnią masowania, tutaj potrzeba dużo czasu by wykonać pełen masaż wybranych partii ciała. Dość szybko mój zapał minął, przyjemność marna, efekt własciwie żaden 😉 Pojemność: 200 ml/ cena: 2.45 euro.
(8) Alverde orzechowa odżywka do włosów brązowych. Tutaj niewiele napiszę z uwagi na fakt, że produkt otrzymałam w ilości wystarczającej na kilkakrotne użycie. Konsystencja lekka, zapach i kolor zgodny z nazwą-orzechowy. Nie odnotowałam zbawiennego wpływu na stan i kolor moich włosów, choć może z uwagi na krótki czas obcowania?  niemniej nic nie wskazuje na to bym miała chętkę na kolejne opakowanie. Pojemność 200ml.
(9) Zmywacz do paznokci p2. Tutaj wątpliwości nie mam. Ten zmywacz to koszmar! Nie znam innego, który śmierdział by tak okrutnie w trakcie używania oraz po zastosowaniu, z wacika umieszczonego w koszu łazienki. Woń rozprzestrzenia się i wierci nos jeszcze długo po zastosowaniu. Plus za opakowanie z pompką, brak acetonu i skuteczne usuwanie niechcianego lakieru. Cena: 1.75 Euro
(10) Alterra maska do włosów z granatem i aloesem do włosów suchych i zniszczonych. Chyba jestem w mniejszości, ale tej odżywki nie lubię. I choć wiele przemawia za jej stosowaniem (m.in. zawartość olejku z granatu, oleju rycynowego i słonecznikowego oraz ze słodkich migdałów, ekstaktu z granatu i aloesu, brak silikonów), na pierwszym miejscu jest alkohol, przez co nie ma tu rzeczonego przez producenta nawilżenia. Do tego jakieś takie splątane te włosy i napuszone po zastsosowaniu. Szczerze przyznam, że męczyłam się podczas jej stosowania.
Pojemność: 150 ml/ cena: 7-9PLN. 

KATEGORIA IV – PRÓBKI

(1) i (2) to minerały, którymi z początkiem roku mocno się interesuję i pokładam w nich swoje nadzieje. Coś się tam w tej kwestii klaruje ale to temat na dłuższą rozprawę. (3) Saszetka kremu Macrovita, firmy której produkty poznaję i o której szerzej napiszę niebawem 🙂

No to tyle. Całkiem sporo. I choć wyznaję zasadę używania a nie zużywania motywy, które mną kierowały poznaliście wyżej i z tego względu cieszy mnie tak zacny arsenał pustych opakowań, z którymi się dziś żegnam.

Obsession