Skoro już o nowościach mowa to pociągnę jeszcze temat i odsłonię Wam zawartość mojej hipermarketowej tytki. Wśród chleba, masła i innego dobrodziejstwa, które jadam znalazło się coś jeszcze. Popchnęłam bowiem sklepowy wózek do apteczno-drogeryjnej części Tesco po odżywkę do paznokci jedynie. Tak, tą wyklętą swego czasu w blogosferze. Miałam długą przerwę w jej stosowaniu, ale powracam. Krzywdy nosząc ją nie zaznałam a tylko same pozytywy to czemuż nie? Gdy już dzierżyłam w dłoni swą butelkę moim oczom ukazała się zapachowa wyprzedaż. A to przystanęłam na moment. O! Kenzo -50% (144PLN—-> 72PLN—-> na kasie uprzejma pani wbiła to jako męski model i skasowała 64PLN :] bo inny kod wg niej nie pasował, to kłócić się długo nie zamierzałam). 

Lubie się z Kenzo. Moje ulubione perfumy to Elephant. Szkoda, że skubane są tak drogie [smuteczek].

Przy kasie już będąc nie skuszona innymi promocjami moim oczom ukazał się obfity koszyk a w nim produkty z niską datą przydatności do spożycia (oj! spożyłabym ale mam postanowienia noworoczne). W wiklinie produkty Lierac i Elancyl. A że wprost uwielbiam wszelkie nadające skórze bronzery zabrałam 200militrową tubę ze sobą. Cena jak niżej, szkoda było nie wziąć. 

Czasem myślę, że moje drugie imię to okazja (jakkolwiek to brzmi :D)