…czyli stary, sprawdzony, studencki sposób na wzbogacenie nudnego mani w czasach gdy wielkość mojej lakierowej kolekcji wynosiła zaledwie trzy butelki: przypadkowe dwa kolory i top 😉 Czasy to zamierzchłe ale dziś postanowiłam wrócić do tamtych beztroskich lat i zabawić się w prymitywne, jak to dziś oceniam, zdobienia. Wyszło bardzo fajnie, powiem jak zawsze nieskromnie 😉 Na paznokciach mam dwie bazowe warstwy jasnego Essie “Pilates hottie”, kwiaty za pomocą wykałaczki naniosłam z użyciem matowego lakieru Orly “Purple pleather”.
PS. Wybaczcie zatłuszczone palce ale by nie stracić matu z Orly odpuściłam top SV w zamian spryskując wszystko na finiszu Orly Spritz dry.