Prawdą jest, że latem faworyzuję wszelkie balsamy brązujące, dodające blasku i te z drobinami złota. Idealnie bowiem wpasowują się w okres gdy większa cześć ciała jest odsłonięta a skóra muśnięta słońcem, czy tym naturalnym czy z tubki, wygląda po prostu lepiej 😉 Co prawda daleko mi do wysmażonego na brąz ciała, długotrwałego wygrzewania się w promieniach nie lubię, ale lekka, brązowo-złota powłoczka nie jest mi obca. Dlatego na regularnie opalone samoopalaczem ciało dla wzmocnienia efektu, podkreślenia opalenizny oraz rozświetlenia stosuję olejki, balsamy czy inne smarowidła, które w swych strukturach zawierają rozpraszające światło drobiny. Tym razem mój wybór padł na markę Organique i balsam, który znajduje się w szeregach serii “Eternal gold “. Linia skupia produkty do twarzy, szyi, dekoltu i ciała i stworzona została z myślą o troskliwej pielęgnacji skóry dojrzałej oraz jako intensywna kuracja dla skór mocno odwodnionych, z pierwszymi symptomami starzenia. To moja pierwsza propozycja firmy. Czy to spotkanie się udało?
Cała filozofia firmy, stawianie na naturalne składniki (tutaj moc ekstraktów, między innymi z szałwii, maliny, truskawki, kiwi, jabłka, brzoskwiń, papai i ogórka a także koloidalne złoto), opakowania (tutaj zakręcane pudełko z tworzywa sztucznego z aluminiową nakrętką), wszystko co bardzo mi się podoba. Jedyne co trochę wzbudza niesmak to figlarne mydełka rodem z sexshopu ale co kto lubi
KLIK. Może niesmak to wiele powiedziane, w końcu wszystko co ludzkie nie jest mi obce 😉 ale uważam że z powodzeniem można porzucić tego typu pomysły a firma obroni się spokojnie innymi pozycjami z bogato wyposażonego sklepu. Cycki i penisy zostawmy tam gdzie ich miejsce 😀 Ale ja nie o tym…
Balsam w którym upakowano pierdyliony mikrodrobin to tak naprawdę bardziej żel bo taka konsystencja bierze tu górę. Podczas aplikacji na skórze uwalniają się nieco chłodne wrażenia co w panujących aktualnie upałach jest pożądane. Produkt szybko się wchłania by pozostawić po sobie skórę nawilżoną, elastyczną i pełną blasku. Drobin jest mnóstwo ale nie są nachalne, bardziej chodzi tu efekt lekkiego rozświetlania, bardzo subtelnego. Złotko nie ma tendencji do migracji i dzielnie znosząc pot i łzy 😉 trwa na swoim miejscu nieprzerwanie przez cały dzień.
Wśród Was znajdą się zapewne tacy, którzy produkt potraktują w formie gadżetu. Owszem nie jest to produkt pierwszej potrzeby i niezbędny ale przyznać trzeba jedno: jest bardzo przyjemny!
Wspomnieć także należy o fantastycznym, nieco orientalnym zapachu, który lubi pozostać na ciele przez dłuższy okres od nałożenia co mnie akurat cieszy. Minusów upatrywałabym w dość szybkim zużywaniu się żelu. Przy regularnym, codziennym stosowaniu na całe ciało, myślę że pozostanie z nami około dwa tygodnie czyli wynik raczej mizerny i trudno dostrzec po jednym opakowaniu obiecany efekt ujędrnienia o tym przeciwstarzeniowym nie wspominając 😉
Koszt 200 mililitrowego opakowania to w zależności od miejsca i promocji od 50 do 60PLN.
Adresów sklepów szukajcie TUTAJ a ja na pewno dokładnie przeszukam stacjonarny sklep jak tylko pojawi się w Poznaniu bowiem mam ochotę na więcej.