Jeśli chodzi o jesienne nowości spod skrzydeł Marc Jacobs Beauty na uwagę zasługują na pewno róże Air Blush. Nawet jeśli nie darzysz róży tak ogromną sympatią jak ja, zapewne z przyjemnością zawiesisz na nich swoje oko a kto wie, może zapragniesz mieć je w swojej kosmetyczce. Ja długo się nie wahałam, jak tylko zobaczył pierwsze zapowiedzi wiedziałam, że przynajmniej jeden, spośród czterech dostępnych kolorów, będzie mój. I tak jestem posiadaczką najpiękniejszego, według mnie, odcienia oznaczonego numerem 504 o nazwie Kink & Kisses.
Marc Jacobs Beauty Air Blush to sporych rozmiarów (aż 8 gram), czarne puzderko z wewnętrznym lusterkiem. Jednak to co szczególnie mnie zachwyca w tej propozycji to rzecz jasna wnętrze. Kink & Kisses (504) Air Blush (189zł) jest delikatnym odcieniem, który składa się z dwóch kolorów: średniego koralu i lekkiego różu o ciepłej tonacji. Po zmieszaniu dają lekki, brzoskwiniowy woal o świetlistym wykończeniu. Kolor jak uzyskamy na policzkach można stopniować i choć pierwsze próbki na ręce sugerowałby że efekt będzie bardzo lekki, tak z użyciem pędzla można go z powodzeniem intensyfikować. Na skórze nosi się niemniej lekko i wygląda bosko. Każdy z odcieni Air Blush zawiera dwa kolory jaśniejszy i ciemniejszy ale według mnie zawsze gdy chcemy zobaczyć efekt finalny należy kolory ze sobą połączyć, bowiem nakładanie oddzielne mogłoby nastręczać problemów, no chyba że chcemy machać małym pędzelkiem. Formuła jest satynowa i to się czuje zaraz przy pierwszym dotyku – jest cudownie miękka, niepyląca, aksamitna, czyli taka jak lubię najbardziej. Wyjątkowa, lekka formuła nasycona pigmentami wtapia się w skórę, dając długotrwały, promienny efekt. Zainspirowany technikami jednego z pierwszych makijażystów gwiazd, Way’a Bandy’ego, Air Blush jest też idealnym narzędziem, aby wykonać perfekcyjny draping, makijażowy trend tej jesieni! Kilkoma ruchami twarz jest wymodelowana i pełna blasku. Zobaczcie jak to cacuszko jest piękne!