Na początek zabiorę głos w sprawie dwóch produktów firmy Dove, które pojawiły się u mnie z nadejściem pierwszych śniegów, tuż przed grudniowymi świętami. Pierwszy z nich to nowość, odżywczy żel pod prysznic, który, co deklaruje producent “ma sprawić, że skóra będzie promienna, jedwabiście gładka i głęboko odżywiona”. Generalnie dużo tu tych obietnic, i niespecjalnie chce mi się wierzyć tym zapewnieniom ale uważam, że rolę, którą produkt winien spełnić, spełnia należycie. To znaczy – jest wydajny, bardzo przyjemnie kremowy, zapach ma obłędny (typowy dla produktów Dove) i dobrze zmywa ciało. Mi tyle wystarcza by chętnie po niego sięgnąć ponownie, zresztą nie wiedzieć czemu mam jakiś taki sentyment do produktów tej firmy.
Kolejny produkt to antyperspirant w spreju. Niestety nie miałam możliwości sprawdzenia go w ekstremalnych warunkach, ale w tych z zimową aurą za oknem sprawował się dobrze. Nie podrażniał skóry (nawet i przede wszystkim po goleniu), pozostawiał na skórze delikatny zapach i powłoczkę, która, przynajmniej u mnie, bo słyszałam inne, blogowe głosy, nie brudziła ubrań (oj tego bym nie wybaczyła).
Podsumowując, taka sobie bardzo przyjemna, drogeryjna pielęgnacja, którą lubię.
- Nuty głowy: mandarynka, pomarańcza, owoce cytrusowe
- Nuty serca: cyklamen, morela, jaśmin
- Nuty bazy: piżmo, cedr
Niesamowicie odświeżający, o lekkim, niebywale długo pozostającym na ciele, zapachu produkt, który podbił moje serducho absolutnie wszystkim (prócz ceny 160zł), każdą jego cząstkę kocham i wrócę do niego, bo rozłąka ta długo trwać nie może. big lofff end forewer
Co i jak by nam się kroki nie pomyliły w marszu, opisała fajnie na swoim blogu 4REMIERE więc właśnie tam je kierujcie
A tutaj jest Wiszi mleczko :]
O pozostałych pisałam już, to się powtarzać nie będę: tutaj błyszczę a tutaj udaję zalotną
Uwaga! post naszpikowany (pod)linkami