Święta już za nami ale nie oznacza to absolutnie rezygnacji ze świątecznego klimatu na blogu. Wręcz przeciwne, chciałabym by nadchodzące wpisy były iście uroczyste, dlatego zaprezentuję Wam mój manicure a następnie (w kolejnym wpisie) makijaż, który nosiłam podczas spotkań z bliskimi. Jeśli chodzi o ten pierwszy to postawiłam na klasyczną czerwień ponieważ zawsze się sprawdza podczas takich uroczystości. Wygląda schludnie i elegancko a zawsze na takim efekcie zależy mi najbardziej. Prócz klasyku z numerem 206 “French cancan” zaprezentuję Wam przy okazji jeszcze dwie inne lakierowe buteleczki sygnowane marką Mavala, która jest u mnie zupełną nowością. Wszystkie egzemplarze które posiadam to buteleczki pojemności 5ml wyposażone w średniej szerokości pędzelek, którym z łatwością wykonasz manicure. Formuła lakierów do paznokci została skomponowana ze starannie dobranych składników: żywic, rozpuszczalników oraz barwników, które wymieszane w odpowiednich proporcjach ułatwiają aplikację i zapewniają perfekcyjne przyleganie lakieru do płytki paznokcia, co przedłuża trwałość manicure. Dwie stalowe kuleczki umieszczone na dnie buteleczki zapewniają jednolitość koloru i konsystencji. Szeroki wybór subtelnych i wyrafinowanych odcieni sprawi, że każdy znajdzie coś dla siebie. Moje świąteczne doświadczenie z lakierami, pozwala mi się zgodzić ze wszelkimi postawionymi przez markę postulatami. Mamy tu łatwą aplikację, piękne i intensywne kolory oraz zadowalającą trwałość (choć zaznaczę od razu, że jestem zwolenniczką zmiany koloru co 2-3 dni, ot, tak, po prostu tak lubię).
W moim posiadaniu mam klasyczną, żelowo-kremową czerwień 206 “French cancan” która towarzyszyła mi przez cały świąteczny okres (poniżej jedna warstwa, która kryje perfekcyjnie). Glassfleckowo-foliowe potłuczone złoto zmieszane z lekkim różem 208 “Dancing queen” (pełne krycie przy dwóch warstwach ponieważ jest to bardzo gęsto upakowana formuła) to piękna propozycja, która rezerwuję sobie na karnawałowe szaleństwa i nie wykluczam obecności w otoczeniu sylwestrowej kreacji. Mam tu jeszcze metaliczny, żuczkowy 131 “Flashy violet” czyli fioletowo-granatowy duochrom. Wydaje się, że wybór na święta czerwieni, spośród tej trójki, był oczywisty i chyba najbardziej trafny? prawda?