Do tych zakupów przyczyniła się niezawodna w kuszeniu Urbi :> oraz dobrze wszystkim znana oferta Rossmanna -40% na kolorki. Pierwszy raz efekt jaki daje lakier L’oreal Color Riche zobaczyłam u wspomnianej wyżej koleżanki i przepadłam. Gdy więc nadarzyła się okazja zakupu lakieru (o bardzo małej pojemności 5ml) w cenie 13zł nie wahałam się długo i kupiłam trzy kolory (krwistą czerwień z numerem 408, brudny róż 204 oraz morski z numerem 615). Na pierwszy ogień poszła klasyka i…przepadłam. Żelowy efekt spodobał mi się na tyle i na tyle długo zagościł na moich dłoniach że rzutem na taśmę chwyciłam i kupiłam dwa kolejne kolory – intensywny róż 210 oraz ciut ciemniejszy 211. 

Klasyka jest idealna i niezawodna choć gdybym miała szukać mankamentów przyczepiłabym się do pędzelka, który jest szeroki do granic możliwości. Nic to przy fakcie odstawania pojedynczych włosków od całości :/ co popchnęło mnie do użycia nożyczek i ciachania 😀 Gdy już pokonałam przeciwności (na szczęście nie występują w przypadku pozostałych egzemplarzy co stwierdziłam na szybko poprzez naoczną analizę) wszystko szło gładko a efekt zmalowany dwoma warstwami utrzymywał się bez mała i uszczerbku około 5 dni 🙂 Niech żałuje każdy kto nie chwycił po te lakiery 😛 

Poniżej moja wersja klasycznej czerwieni z imieniem Scarlet…